Cuba

Dzien 7: W paszczy krokodyla...

Rajska laguna del Tesoro
Po dlugasnej wakacyjnej przerwie zapraszam wszystkich czytajacych (jesli jeszcze tacy sa!) na kontynuacje podrozy po Kubie i na ...stek z krokodyla ;)
Chociaz spotkanie tego zwierza na goracej wyspie nie jest wcale takie proste...Krokodyl kubanski nalezy do listy gatunkow zagrozonych wyginieciem. Dlugie lata polowan na tego pieknego gada doprowadzily do tego, ze na Kubie krokodyl wystepuje w jego naturalnym srodowisku zaledwie w dwoch miejscach: na Isla de la Juventud oraz w parku narodowym Zapata.
Na cale szczescie nie natknelismy sie na zadnego przedstawiciela gatunku Crocodylus rhombifer w trakcie naszych wedrowek po lagunie Las Salinas :) Odwiedzilismy za to krokodyla farme, gdzie zwierzeta te sa hodowane z takim sukcesem, ze turystom oferuje sie potrawy z krokodylego miesa oraz pamiatki w postaci wypchanych malych krokodylkow...
A jak dotarlismy do La Boca de Guama, oddalonej od naszej casa o kilkanascie kilometrow? Oczywiscie pieknym, starenkim markowym wozem! Dzien wczesniej dowiadywalismy sie od naszej gospodyni jak najprosciej dostac sie na farme, do wyboru dala nam: autobus turystyczny, ktorego przystanku za nic nie moglismy znalezc, autobus dla miejscowych (guagua), o nieznanych godzinach odjazdu oraz taksowke. W dzien wycieczki, doslownie w trzy sekundy po opuszczeniu przez nas domu, jak spod ziemi wyrosl przed nami kierowca taksowki dopytujac sie czy nie potrzebujemy transportu :) Po ubiciu ceny (na Kubie nalezy sie targowac! W tym przypadku bez najmniejszej trudnosci zbilismy cene do polowy!!) ruszylismy w droge, minelismy Australie (tak, tak!!) i wielkim stylu zajechalismy przed wejscie krokodylej farmy.
To miejsce nie nalezy do moich ulubionych na Kubie - bardzo komercyjne i nastawione na jak najwiekszy zarobek na turyscie. Jednak warto je bylo odwiedzic, chociazby dla samych krokodyli, ktore podziwiac mozna bylo z daleka lub z bardzo bliska - za odpowiednia oplata, rzecz jasna, mozna bylo wlasnorecznie ujarzmic mlodego potwora (ktory dla zachowania bezpieczenstwa ma zawiazany sznurem pysk :(  ) Farma polozona jest przy Laguna del Tesoro (czyli przy lagunie skarbow), wsrod iscie rajskich okolicznosci przyrody i ...posrod tabunow komarow! Oprocz krokodyli w malym zoo mieszkaja tez inni przedstawiciele kubanskiej fauny: uwielbiane przez nas 'jutias' - wielkie urocze szczuropodobne nadrzewne gryzonie,zolwie oraz masa lokalnego ptactwa. Na zakonczenie zwiedzania turystom proponuje sie miejscowy specjal: stek z krokodylego miesa. Nie dalismy sie namowic...jakos zal mi bylo tych olbrzymow... Zamiast krokodylego kotleta uraczylismy sie lodami z gujawy a wypchanego krokodyla na pamiatke zastapilismy malenstwem wyrzezbionym w drewnie, ktory zostal natychmiast ochrzczony przez Zuzie i Rysia jako Un poquito :)
Nasz wspanialy srodek transportu i przemily kierowca, ktory czekal na nas aby odwiezc nas do domu!

Na farmie oprocz krokodyli obejrzec mozna tez innych rdzennych mieszkancow Kuby. Tutaj rodzina drzewnych szczurow

Love is in the air...;)
Chwila bez komarow...;)

Malenstwa trzymiesieczne :)
La Boca de Guama to typowo turystyczny spot...

Niektorzy byli odwazni!! Oko w oko z bestia!! :))

A na koniec zwiedzania - stek z krokodylego miesa!

Ogrody pelne ptactwa...


...a wody laguny pelne krwiozerczych olbrzymow ;)
Do domu wrocilismy z naszym kierowca, ktory przez ponad dwie godziny czekal na nas pokornie na parkingu. Najbardziej zdziwilismy sie, kiedy dowiozl nas przed drzwi naszej casa w Playa Larga, bo nie podawalismy mu naszego adresu :)
Czyzby wszyscy miejscowi wiedzieli kim jestesmy, gdzie mieszkamy i dokad jedziemy kolejnego dnia?? :)

Brak komentarzy

Prześlij komentarz