Jest wrzesień, są wrzosy! |
Tegoroczne, koronne lato, było inne niż poprzednie bo staliśmy się mistrzami organizacji na ostatnią chwilę. Zazwyczaj letnie wyjazdy mieliśmy zarezerwowane i obmyślone na długo przed wakacjami. W tym roku wszystkie plany wzięły w łeb a nowych nie miałam odwagi robić, w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji covidowej. Trzeba było nauczyc się korzystać z lata z dnia na dzień, lawirując pomiędzy kolejnymi obostrzeniami i nakazami. Zdecydowaliśmy, że lato spędzimy na miejscu, w Szkocji. Sierpniowy spontaniczny wyjazd na zachodnie wybrzeże udał się wspaniale, pomimo tego, że miejsce wybrałam zupełnie przypadkowo. Po wielu tygodniach siedzenia w miejscu, kiedy nie mogliśmy oddalić się od domu na odległość większą niż pięć mil, nie miało już dla mnie aż takiego znaczenia dokąd pojadę. Chciałam tylko zmienić scenerię i pobyć w szkockiej dziczy. I udało się!
Tegoroczne lato było też niezwykle, jak na Szkocję, suche i słoneczne. Jakby pogoda sobie z nas zakpiła - kiedy najpiękniejsze, najdłuższe majowe i czerwcowe dni pachniały słońcem i kwitnącym bzem, siedziałam zamknięta w domu z tęsknotą zerkając na mapy i opisy pieszych szlaków, na które nie miałam szansy pójść. Na całe szczęście mogłam cieszyć się tą wyjątkową pogodą w naszym małym przydomowym ogródku, który stał się moją tratwą ratunkową tego lata.
Suche szkockie koronne lato... |
Jeden plus tego dziwnego lata to czas, którego jakby zrobiło się więcej. Czas na celebrowanie małych radości, delektowanie się kawą wypitą w ogrodzie (plusy pracy z domu, której nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować) i na budowanie nowych rodzinnych rytuałów jak cotygodniowe domowe SPA z Zuzią i gotowanie z Rysiem. Latem bardzo zaprzyjaźniłam się z moją matą do jogi i nasza relacja wciąż trwa. ;)
To dziwne lato pozwoliło mi też odkryć najbliższą okolicę i bardzo się nią zachwycić. Przez kilka tygodni ścisłego lockdownu poznałam każdą ścieżkę, każdy kamień w promieniu pięciu mil od drzwi mojego domu. Często największe odkrycia czekały mnie tuż za płotem własnego ogrodu. Te wędrówki po okolicy, zazwyczaj z aparatem i nosem w trawie, wielokrotnie ratowały mnie przed chandrą i dodawały skrzydeł. A kiedy poluzowano zasady kwarantanny i nareszcie można się było znowu przemieszczać po Szkocji, to każda, najmniejsza nawet podróż była jak prezent.
Jedno z lokalnych odkryć koronnego lata, tuż za domem! |
Glen Esk - pierwsze miejsce w Szkocji odwiedzone po zniesieniu lockdownu. |
A główny minus to brak międzynarodowych podróży, za którymi bardzo tęsknię. Pandemia uniemożliwiła też odwiedziny rodziny i znajomych z Polski, przez co to lato było dziwnie ciche i ciut samotne. Po raz pierwszy w siedemnastoletniej historii naszej emigracji spędziliśmy letnie wakacje bez naszej Babci, co przyrównać można do złamania rodzinnej tradycji.
Ominęły nas przedstawienia i koncerty, do których Rysiek i Zuzia przygotowywali się od miesięcy oraz radosne zakończenie roku szkolnego. Zapodziały się gdzieś te wszystkie momenty w roku, które skrupulatnie kolekcjonujemy i zapisujemy w pamięci.
Lato się kończy a ja nie mogę doczekać się czasu spokoju, kiedy wirus i całe związane z nim zamieszanie na świecie, będzie tylko niezbyt miłym wspomnieniem. Czekam też trochę na jesień w pełnej krasie - pachnące wilgocią mgliste poranki, długie wieczory w domu z kubkiem gorącej herbaty i ksiązką w ręce. Jestem rasową jesieniarą. ;)
A na koniec, powiem tylko, że tegoroczne lato było mimo wszystko wyjątkowe i zapamiętam je na zawsze. Najdziwniejsze, najgorętsze lato w Szkocji, kiedy wrzosy kwitły jak szalone, jak nigdy dotąd...
Teksty w ramach letniego projektu publikowane są na poszczególnych blogach w poniedziałki, środy i piątki. Poprzedni wpis w naszym blogowym łańcuszku ukazał się na blogu Wioli Mieszkam w Turcji a kolejny będziecie mogli przeczytać w piątek na blogu Oli Fińskie smaki. Więcej informacji o projekcie znajdziecie na klubowym profilu na FB i Instagramie.
Faktycznie to lato będzie zapamiętane przez historię, pewnie będzie kiedyś o nim w jakimś podręczniku do historii. Dziwne a jednocześnie piękne w tym naszym zatrzymaniu się, nie wspomnę o przyrodzie, która jakby na moment wzięła głęboki oddech. Zresztą w to lato udało nam się też spotkać, pięknie było a teraz niech wchodzenie do jesieni będzie złote, szeleszczące liśćmi, pachnące herbatą i mruczące jak kot. Pięknej jesieni Ci życzę oraz całej rodzince.
OdpowiedzUsuńNasze spotkanie zapamiętam jako jeden z najmilszych momentów tego dziwnego roku! :) Dzięki Violu, Tobie też życzę spokojnej, pogodnej jesieni!
UsuńPiękne zdjęcia :) To był dziwny czas, ale mający tak jak piszesz swoje plusy. Brakuje mi tych szkockich widoków. masz je na co dzień To wielki przywilej ;) Pozdrawiam cieplutko!Małgosia
OdpowiedzUsuńWiem, jestem szczęściarą będąc unieruchomioną w tej pięknej krainie! ;) Wierzę, że już niedługo i Tobie uda się znowu odwiedzić Szkocję. Pozdrawiam ciepło Ciebie i Piotra!
Usuń