Lato, lato i po lecie...

Za oknem już prawdziwa jesień jednak ja wciąż nie mogę zapomnieć o tegorocznym lecie. Minęło zdecydowanie za szybko chociaż, paradoksalnie, zapamiętam je jako najdłuższe lato mojej emigracji...
Zapraszam Was dzisiaj na moje małe podsumowanie dziwnego lata 2020. Tekst ten powstał w ramach cyklu Lato, lato i po lecie, we współpracy z portalem Polki na Obczyźnie. Grupa blogerek z różnych zakątków świata postanowiła podzielić się swoimi przemyśleniami na temat tegorocznego 'koronnego' lata. Bardzo zachęcam do poczytania 'letnich' podsumowań pozostałych uczestniczek projektu - linki do ich tekstów znajdziecie na końcu wpisu.
Lato w Szkocji kończy się dla mnie kiedy rozpoczyna się szkoła a leniwe dotąd poranki w piżamach zamieniają się w wyścig z czasem. W tym roku do ostatniego momentu nie byliśmy pewni, czy szkockie szkoły będą pracować w normalnym czy w zdalnym trybie. Decyzja przyszła dosłownie na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, którego data też była przesuwana. Przywitaliśmy ją z dziwną mieszaniną ulgi i obawy. Z jednej strony czułam, że po pięciu miesiącach nauczania zdalnego przyda się nam wszystkim powrót do szkolnej rutyny i uporządkowanego rozkładu dnia. Z drugiej, wizja moich dzieci spędzających kilka godzin w towarzystwie ponad tysiąca rówieśników, była co najmniej niepokojąca. 
Szkoła ruszyła pełną parą w połowie sierpnia, jednak ja mentalnie wciąż tkwiłam w lecie, które w tym roku jakby przepłynęlo mi między palcami. Pogoda również zdawała się potwierdzać, że lato jednak wciąż trwa i przekornie obdarowywała nas ciepłymi, słonecznymi dniami. Jakby to nie była Szkocja! Każdy weekend we wrześniu był takim mikro-latem, które staraliśmy się wykorzystać najlepiej jak się dało - na krótkie wyjazdy, spacery wśród wrzosowisk, grzybobrania, lunche w ogrodzie i wykradanie beztroskich chwil. 
Jest wrzesień, są wrzosy!

Tegoroczne, koronne lato, było inne niż poprzednie bo staliśmy się mistrzami organizacji na ostatnią chwilę. Zazwyczaj letnie wyjazdy mieliśmy zarezerwowane i obmyślone na długo przed wakacjami. W tym roku wszystkie plany wzięły w łeb a nowych nie miałam odwagi robić, w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji covidowej. Trzeba było nauczyc się korzystać z lata z dnia na dzień, lawirując pomiędzy kolejnymi obostrzeniami i nakazami. Zdecydowaliśmy, że lato spędzimy na miejscu, w Szkocji. Sierpniowy spontaniczny wyjazd na zachodnie wybrzeże udał się wspaniale, pomimo tego, że miejsce wybrałam zupełnie przypadkowo. Po wielu tygodniach siedzenia w miejscu, kiedy nie mogliśmy oddalić się od domu na odległość większą niż pięć mil, nie miało już dla mnie aż takiego znaczenia dokąd pojadę. Chciałam tylko zmienić scenerię i pobyć w szkockiej dziczy. I udało się!

Tegoroczne lato było też niezwykle, jak na Szkocję, suche i słoneczne. Jakby pogoda sobie z nas zakpiła - kiedy najpiękniejsze, najdłuższe majowe i czerwcowe dni pachniały słońcem i kwitnącym bzem, siedziałam zamknięta w domu z tęsknotą zerkając na mapy i opisy pieszych szlaków, na które nie miałam szansy pójść. Na całe szczęście mogłam cieszyć się tą wyjątkową pogodą w naszym małym przydomowym ogródku, który stał się moją tratwą ratunkową tego lata

Suche szkockie koronne lato...

Jeden plus tego dziwnego lata to czas, którego jakby zrobiło się więcej. Czas na celebrowanie małych radości, delektowanie się kawą wypitą w ogrodzie (plusy pracy z domu, której nigdy wcześniej nie miałam okazji spróbować) i na budowanie nowych rodzinnych rytuałów jak cotygodniowe domowe SPA z Zuzią i gotowanie z Rysiem. Latem bardzo zaprzyjaźniłam się z moją matą do jogi i nasza relacja wciąż trwa. ;)

To dziwne lato pozwoliło mi też odkryć najbliższą okolicę i bardzo się nią zachwycić. Przez kilka tygodni ścisłego lockdownu poznałam każdą ścieżkę, każdy kamień w promieniu pięciu mil od drzwi mojego domu. Często największe odkrycia czekały mnie tuż za płotem własnego ogrodu. Te wędrówki po okolicy, zazwyczaj z aparatem i nosem w trawie, wielokrotnie ratowały mnie przed chandrą i dodawały skrzydeł. A kiedy poluzowano zasady kwarantanny i nareszcie można się było znowu przemieszczać po Szkocji, to każda, najmniejsza nawet podróż była jak prezent.

Jedno z lokalnych odkryć koronnego lata, tuż za domem!


Glen Esk - pierwsze miejsce w Szkocji odwiedzone po zniesieniu lockdownu.

A główny minus to brak międzynarodowych podróży, za którymi bardzo tęsknię. Pandemia uniemożliwiła też odwiedziny rodziny i znajomych z Polski, przez co to lato było dziwnie ciche i ciut samotne. Po raz pierwszy w siedemnastoletniej historii naszej emigracji spędziliśmy letnie wakacje bez naszej Babci, co przyrównać można do złamania rodzinnej tradycji.

Ominęły nas przedstawienia i koncerty, do których Rysiek i Zuzia przygotowywali się od miesięcy oraz radosne zakończenie roku szkolnego. Zapodziały się gdzieś te wszystkie momenty w roku, które skrupulatnie kolekcjonujemy i zapisujemy w pamięci.

Lato się kończy a ja nie mogę doczekać się czasu spokoju, kiedy wirus i całe związane z nim zamieszanie na świecie, będzie tylko niezbyt miłym wspomnieniem. Czekam też trochę na jesień w pełnej krasie - pachnące wilgocią mgliste poranki, długie wieczory w domu z kubkiem gorącej herbaty i ksiązką w ręce. Jestem rasową jesieniarą. ;)


A na koniec, powiem tylko, że tegoroczne lato było mimo wszystko wyjątkowe i zapamiętam je na zawsze. Najdziwniejsze, najgorętsze lato w Szkocji, kiedy wrzosy kwitły jak szalone, jak nigdy dotąd...

 

Teksty w ramach letniego projektu publikowane są na poszczególnych blogach w poniedziałki, środy i piątki. Poprzedni wpis w naszym blogowym łańcuszku ukazał się na blogu Wioli Mieszkam w Turcji  a kolejny będziecie mogli przeczytać w piątek na blogu Oli Fińskie smaki. Więcej informacji o projekcie znajdziecie na klubowym profilu na FB i Instagramie.


4 komentarze

  1. Faktycznie to lato będzie zapamiętane przez historię, pewnie będzie kiedyś o nim w jakimś podręczniku do historii. Dziwne a jednocześnie piękne w tym naszym zatrzymaniu się, nie wspomnę o przyrodzie, która jakby na moment wzięła głęboki oddech. Zresztą w to lato udało nam się też spotkać, pięknie było a teraz niech wchodzenie do jesieni będzie złote, szeleszczące liśćmi, pachnące herbatą i mruczące jak kot. Pięknej jesieni Ci życzę oraz całej rodzince.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze spotkanie zapamiętam jako jeden z najmilszych momentów tego dziwnego roku! :) Dzięki Violu, Tobie też życzę spokojnej, pogodnej jesieni!

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia :) To był dziwny czas, ale mający tak jak piszesz swoje plusy. Brakuje mi tych szkockich widoków. masz je na co dzień To wielki przywilej ;) Pozdrawiam cieplutko!Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, jestem szczęściarą będąc unieruchomioną w tej pięknej krainie! ;) Wierzę, że już niedługo i Tobie uda się znowu odwiedzić Szkocję. Pozdrawiam ciepło Ciebie i Piotra!

      Usuń