W Playa Larga nawet kury kochają Fidela... ;) |
Po pierwsze, dworzec autobusowy w Hawanie znajduje się na obrzeżach miasta i żeby się tam dostać musielibyśmy wziąść taksówkę. Po drugie, w Playa Larga Viasul zatrzymuje się po prostu przy autostradzie - i znowu wizja taksówki, żeby dojechać z bagażami do naszej 'casa'. Do tego wszystkiego w zatłoczonej turystami Hawanie bilety trzeba kupować co najmniej dzień wcześniej...Wszystko to wyglądało dość skomplikowanie i kosztownie. Jak tylko Cary wspomniała o tym, że może nam zoragnizować nam 'el coche bueno' czyli po prostu dobry samochód, który zawiezie nas od drzwi do drzwi, prawie natychmiast zdecydowaliśmy się na tą opcję :)
Dzień przed podróżą do Playa Larga 'el coche bueno' podjechał pod nasze drzwi na inspekcję. I naszym zdziwionym oczom ukazała sie...bardzo wysłużona i bardzo czerwona Łada z lat siedemdziesiątych :)
Ciekawe jak wyglądałoby auto gdyby nie było 'bueno'? :D
Zajrzałam do środka i nie zdziwiłam się wcale brakiem klimy, natomiast ucieszyłam się, ze zrezygnowaliśmy z wzięcia ze sobą z domu fotelików samochodowych dla Zuzi i Rysia. Bo idea fotelika pada całkowicie w obliczu braku pasów :) A pasy bezpieczeństwa kłócą sie z kubańskim wyobrażeniem jazdy samochodem pod hasłem 'im więcej ludzi w środku tym lepiej'!
Byłam pełna obaw, ale innej opcji transportu już nie było. Koniec końców, załadowaliśmy stareńkie, przerdzewiałe auto do granic wytrzymałości i, żegnani czule przez naszych hawańskich gospodarzy i współlokatorów, ruszyliśmy w drogę! Ja - obok kierowcy, z rozwianym włosem i zamrożoną połową twarzy (mieliśmy przez całą drogę włączoną 'klimę' w postaci maksymalnie otwartego okna pasażera :)), reszta - upakowana na tylnym siedzeniu, w oparach spalin ładowych... Na szczęście trasa nie była bardzo długa, nasz kierowca był przemiły a dzieci - wyjątkowo wyrozumiałe i dzielne :) Jak tylko wyjechaliśmy z Hawany, na drodze zrobiło się prawie zupełnie pusto. Mknęliśmy trzypasmową autostradą, przez wielkie połacie pól z trzciną cukrową, wśród sadów mangowych i pomarańczowych, w towarzystwie nielicznych samochodów oraz...osiołków, rowerzystów, wozów ciągniętych przez woły i koni! Wszyscy użytkownicy autostrady poruszali sie w pełnej zgodzie i harmonii, uważając jednocześnie na co rusz wybiegających na drogę pieszych, łapiących stopa :)
Az trudno w to uwierzyc, ale cała podróż przebiegła bezproblemowo. Gdyby nie fakt, że po drodze złapaliśmy panę, to przejechalibyśmy Kubę wszerz bez przystanków! :)
Po trzech godzinach podróży dojechaliśmy do Playa Larga czując się jak uwędzone sardynki :) Zimny sok owocowy zaoferowany nam przez naszą gospodynię na przywitanie smakował jak ambrozja! A Zuzia i Rysiu natychmiast zrobili użytek z hamaka i jaccuzzi, które to przybytki luksusu znajdowały się na naszym tarasie...
A z tarasu rozciągał sie widok na niskie kolorowe domki, którymi obsypana była Playa Larga, drzewa ciężkie od dojrzałych olbrzymich mango i odległy lazur morza na horyzoncie. Koguty piały, kury z kurczakami biegały po miejscowych monumentach gloszących rewolucyjne hasła a ja poczułam się jakbym była tysiące kilometrów od tętniącej życiem, głośnej, zatłoczonej Hawany...
Jesteśmy na kompletnym odludziu! |
Zasłużony relaks... |
Rzeczywiście przenieśliście się w zupełnie inny świat i fajny! a gdzie to jacuzzi na tarasie??:)
OdpowiedzUsuńI co znaczy, że złapaliście "panę"?? gumę?
ciekawa jestem, czy taka podróż z prywatnym szoferem maiła sensowną cenę jak na to, ze Łada, nie była do końca "bueno"?;) czy było dużo drożej niż autobus?
Jestem ciekawa jak tam spędzaliście czas- będę zaglądać:) chyba przebędę dzięki Tobie podroż na Kubę bez ruszania się z fotela;))
Wiesz co, Marianno, chyba zafunduje Tobie jakas specjalna nagrode za najwieksza liczbe komentarzy na moim blogu ;))))) Strasznie Ci dziekuje!
OdpowiedzUsuńJacuzzi stalo sobie na tarasie, doslownie naprzeciwko drzwi prowadzacych do naszego pokoju. Zuzia i Rysiu korzystali z niego codziennie, godzinami :D
Co do podrozy z szoferem - cene dogadalismy z nim przed wyjazdem. Biorac pod uwage, ze jadac autobusem musielibysmy zaplacic tez kilka razy za taksowke, to podroz 'el coche bueno' wyniosla nas moze odrobinke wiecej. Z powodu owej pany, czyli gumy, zakladalismy, ze kierowca policzy sobie jakis dodatek, ale tak sie nie stalo :)
przyjmę każdą nagrodę;)) ale nie bierz tego poważnie;)) a Twoja radość mnie z kolei tym bardziej zachęca, a naprawdę interesuje mnie Twoja podróż i co mi tam drobny jeden komentarz po zaprawie na flogu;))
OdpowiedzUsuńAlez ja jestem bardzo powazna :))))
UsuńCześć :)
OdpowiedzUsuńCzytam właśnie waszą relację i ekscytuję się, bo my wyruszamy na Kubę w niedzielę. Dzięki Wam już prawie jestem na miejscu, a przynajmniej tak się czuję :)
Mam pytanie praktyczne: Czy pamiętacie może ile zapłaciliście za transport z waszej casy w Hawanie do Playa Larga?
Witaj Emilio!
UsuńWydaje mi sie, ze cos okolo 70-80 CUC.
Zycze wspanialej podrozy i przygody na Kubie :) Bedzie gdzies mozna przeczytac o Waszej wyprawie?
Bardzo dziękuję za szybką odpowiedź :) Wniosek jest taki, że jeśli dopadniemy jeszcze jednego lub dwóch chętnych na Playa Larga bądź Giron, bardziej się opłaca samochodem niż Viazulem.
UsuńNie wiem czy przeczytać, bo z piórem u nas ciężko i wspominki zostają w szufladzie, ale na pewno zrobimy i zmontujemy film. Pytanie tylko kiedy, bo w kolejce czeka marcowy wyjazd do Wietnamu :) Jak tylko będziemy mieli co, wrzucimy na: http://www.youtube.com/user/baranskae/videos
Pozdrawiam i czekam na resztę Waszej relacji :)
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń