Przyznaję: bywało zimno, bywało, że przysłowiowy wiatr we włosach urywał głowę ale ten tydzień spędzony na Farojach to było siedem dni spełnionych marzeń. Siedem dni westchnień, zachwytów i karmienia oczu jednymi z najpiękniejszych krajobrazów, jakie w życiu widziałam. Tydzień, podczas którego czuliśmy się bardziej jak goście i odkrywcy nieznanego lądu niż anonimowi turyści.
Wyspy stworzone do przygody
Faroje pokochałam od pierwszego wejrzenia, od momentu kiedy zobaczyłam je przez okno samolotu, który przygotowywał się do lądowania. Bo jak tu nie kochać tej krainy, dla której matka natura była tak bardzo hojna? Przed oczami miałam spiczaste, otulone chmurami góry, urwiste klify i dzikie morze. Mieliśmy szczęście do pogody i wszystko to pod idelanie błękitnym niebem wyglądało wręcz nierzeczywiście. To uczucie bajkowości pozostało ze mną do końca pobytu :)Zawsze miałam słabość do wyspiarksiego życia i północnych klimatów a Owcze oferują tą magiczną mieszankę w ilościach nieograniczonych ;) Bliskość morza jest tam wyczuwalna na każdym kroku a morska słona bryza dociera wszędzie: na Farojach żaden punkt na lądzie nie jest oddalony od oceanu o więcej niż kilka kilometrów. Pod ręką są też góry: może niezbyt wysokie ale srogie i bardzo malownicze, wyrastające prosto z oceanu. A pomiędzy nimi wiją się wstążeczki dróg, wcinają w ląd jęzory fjordów. To wszystko zachęca do założenia traperków (na Farojach obowiązkowe!), zarzucenia plecaka na plecy i ruszenia na wędrówkę. Ponieważ Wyspy Owcze są (na szczęście!) wciąż trochę z boku nurtu masowej turystyki to są duże szanse na to, że w wędrowaniu towarzyszyć nam będą jedynie ciekawskie miejscowe owce.
Trawiaste dachy i senne miasteczka
Wyspy Owcze będę już zawsze kojarzyła z kolorem zielonym. I nie jest to zieleń byle jaka, ale najbardziej soczysta i świeża, jaką widzieliscie (przebija nawet zieleń szkockich wzgórz, co wydawało by się niemożliwe!). Na Farojach zielone są trawiaste dachy domów, chatek i szop do suszenia ryb; zbocza tarasowych gór i pastwiska, usiane kolorowymi kropkami – owcami. Jedynie drzewa nie są zielone, bo ich na Owczych po prostu nie ma.
Wśród tych pięćdziesięciu odcieni zieleni ukryte są urocze miasteczka, maleńkie senne osady często z zaledwie kilkoma kolorowymi domkami, stworzone do powolnej eksploracji. Z rzeką, małym wodospadem, jakby żywcem wyjęte z ilustracji do dziecięcych bajek... Nas zaczarowały najbardziej osady Funningur, Gjogv i Vidareidi. Co ciekawe w każdej, najmniejszej nawet farerskiej wiosce obowiązkowo muszą znaleźć się trzy stałe elementy: boisko do piłki nożnej, kościół i toaleta publiczna. Ta ostatnia zawsze bezpłatna, lśniąca i pachnąca, co było miłym zaskoczeniem, ;)
Wyspy tańczące z chmurami
W czasie naszego tygodniowego pobytu na Owczych te podniebne przedstawienia nie przestawały mnie zadziwiać. Bywało, że żyjące swoim własnym życiem chmury dawały nam się we znaki i krzyżowały plany: pewnego dnia całkowicie przesłoniły widoki na wyspie Mykines, innego sprowadziły deszcz, kiedy planowaliśmy wspinaczkę na najwyższy szczyt archipelagu. A kiedy już udało nam się kolejne podejście to, pomimo, że trasę zaczynaliśmy pod błękitnym niebem, to zakończyliśmy ją w chmurach tak gęstych, że ledwo widzieliśmy siebie nawzajem. O zapierającym dech w piersi widoku z Slættaratindur mogliśmy sobie tylko pomarzyć...
Cisi mieszkańcy krainy 'być może'
Farerczycy to mała nacja. Na całym archipelagu mieszka ich około pięćdziesięciu tysięcy a ponad czternaście tysięcy z nich zarejestrowanych jest w farerskiej grupie facebookowej, na której omawia się jakość wełny i wymienia ściegami do robienia na drutach :) Już tylko za to ich uwielbiam!Mieszkańcy Owczych wydają się być pełni spokoju, jakby na przekór surowemu, nieprzewidywalnemu klimatowi wysp. Niezbyt wylewni ale zawsze uśmiechnięci, z zainteresowaniem patrzący prosto w oczy, pomocni. Na Farojach nikt się nie spieszy, nikt się nie denerwuje, życie płynie powolnym, odrobinę sennym rytmem. Nic dziwnego, że w krainie gdzie nic nie jest pewne ze względu na szaloną aurę, ulubionym słowem miejscowych i uniwersalna odpowiedzią na prawie każde możliwe pytanie jest ‘kanska’, czyli 'być może'.
Taka sytuacja: czekamy na prom na wyspę Kalsoy, który spóźnia się już dobre pół godziny. Zaczynam się odrobinę niepokoić bo wyprawa na Kalsoy była moim wymarzonym punktem wakacji (i niestety nie doszła do skutku, więc mam ważny powód, żeby wrócić na Owcze!). Kiedy podpytujemy miejscowych czy prom w ogóle się pojawi słyszymy tylko beztroskie 'być może'. Kilka dni później w biurze informacji turystycznej pytamy o możliwość kupienia pamiątek w pobliskim sklepiku. 'Kanska' już wcale mnie nie dziwi :)
Po powrocie do domu znajduję infomację o tym, ze w Szkocji Wyspy Owcze nazywane kiedyś były ‘The land of Maybe’ czyli ‘Krainą być moze’.
Krainą, gdzie wszystko zdarzyć się może... ;)
Sześć dni, siedem wysp i apetyt na więcej
Archipelag Faroi to osiemnaście bajkowych wysp połączonych dwoma podwodnymi tunelami, i jednym mostem nad oceanem. Na Wyspach Owczych spędziliśmy sześć cudownych dni i w tym czasie udało nam się zobaczyć siedem wysp. Czy to dużo czy mało? W planach było więcej ale trzeba je było zrewidować w starciu z farerską pogodą 😉 Wyspy Owcze są stworzone do niezależnego podróżowania: mając samochód można dotrzeć na przeciwległe krańce archipelagu w zaledwie dwie godziny a gęsta sieć połączeń promowych oraz wyjątkowo tanich lotów śmigłowcem daje nieograniczone możliwości zwiedzania. Oto miejsca, do których dotarliśmy wykorzystując wszystkie wymienione środki transportu; z biegiem czasu pojawią się tu aktywne linki z odnośnikami do wpisów o konkretnych atrakcjach:• Mykines, czyli wyspa uroczych maskonurów
• Wyspa Vagar - zbiór najbardziej klasycznych farerskich krajobrazów:
Wioska Gasadalur i najpiękniejszy farerski wodospad
‘Jezioro nad oceanem’ Sorvagsvatn
Maskonury na wyciągnięcie ręki na Mykines |
Jezioro Sorvagsvatn |
• Wyspa Streymoy
Torshavn, najmniejsza stolica Europy
Urocza górska osada Saksun
Miasteczko z czarną plażą: Tjornuvik
• Eysturoy, czyli ‘nasza’ wyspa, na której mieszkaliśmy ;)
Malownicze osady Eidi, Gjogv i Funningur
Najwyższy szczyt Wysp Owczych: Slættaratindur
• Bordoy czyli główna Wyspa Północna
• Vidoy i najdalej na północ wysunięte miasteczko Vidareidi
• Maleńka, górzysta i dzika wyspa Kunoy
Funningur |
Na tej liście odwiedzonych miejsc pojawić się też miała długa jak flet wyspa Kalsoy. Kiedy tylko zaczęliśmy przygotowywać się do wyjazdu na Owcze w moje ręce wpadło zdjęcie-bajka, na którym widniała mała biała latarnia dramatycznie położona na grzbiecie olbrzymiego klifu. Latarnia Kallur, bo to o niej mowa, śniła mi się po nocach przez kilka miesięcy przed wyjazdem... Marzyłam, żeby zobaczyć ją na własne oczy, nawet pomimo faktu, że aby do niej dotrzeć trzeba przejechać przez cztery wąskie tunele; jedyna rzecz, która przerazała mnie na Owczych! Tak się złożyło, że śni mi się do dziś i jest świetnym pretekstem do poszukiwania tanich biletów na kolejną podróż na Faroje ... 😉
Ach te krajobrazy... Cudne! Cieszę się, że udało Ci się spełnić marzenia ;-)
OdpowiedzUsuńRok 2018 jest wyjątkowy jeśli chodzi o spełnianie podróżniczych marzeń. Jestem wdzięczna losowi ❤️
UsuńPo Islandii, mam ochotę wybrać się na wyspy Owcze, plan był na ten rok ale nie wyszło, ale w przyszłym koniecznie już muszę :) Świetne zdjecia :)
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia po wizycie na Islandii? Ja wróciłam zaczarowana! Owcze są odrobinę inne, bardziej dzikie i na uboczu...
UsuńPięknie! Och, tak dużo miejsc na świecie do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńPrawda, moja lista wymarzonych destynacji wciąż się wydłuża!dziękuję ☺️
UsuńCzuję, że to też moje klimaty. Klify przypominają mi moją ukochaną Irlandię :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, I ta zieleń też trochę jak na Szmaragdowej Wyspie 😉
UsuńTo jest Cudne! Kilka lat temu miałam tam jechać, już miałam kupiony bilet... Niestety nastąpiły życiowe zawirowania i się nie udało :(
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, żeby powiodło się w niedalekiej przyszłości! 😉
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńDominika, ogromnie Ciebie przepraszam... Namieszałam coś w blogerze otwierając go z komórki i Twój komentarz zniknął. 😑 A był wyjątkowy i właśnie chciałam na niego odpowiedzieć...
UsuńAle tam pięknie :)
OdpowiedzUsuńBardzo 😊 Jeden z najpiękniejszych krajów jakie widziałam!
UsuńObrazy zapierają dech w piersiach :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńNiesamowie miejsce! Zazdroszcze podróży :).
OdpowiedzUsuńPrzepiękne widoki, mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję zobaczyć te miejsca na żywo :)
OdpowiedzUsuńI pomyśleć, że Matka Natura ma na sobie takie cudowności.
OdpowiedzUsuńNic tylko pozazdroscic takich widokow :) pieknie! :)
OdpowiedzUsuńKrajobrazy sprawiają, że chętnie bym się tam wybrała. Dla mnie są takie sielankowe - nic tylko odpoczywać :)
OdpowiedzUsuńTe farerskie krajobrazy pozostają w secu na zawsze. Mnie totalnie zaczarowały! :)
UsuńDominiko, zachwyciałas mnie bez reszty tym kierunkiem. Pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńOgromnie się cieszę!! To co Ulu, kiedy jedziesz? ;) Pozdrawiam!
UsuńNie marzą mi się dalekie podróże, ale Wyspy Owcze bardzo chciałbym zobaczyć. "Być może" kiedyś mi się uda :-)
OdpowiedzUsuńZ tymi Owczymi to jest jakaś dziwna sprawa: są całkiem blisko, a będąc tam człowiek ma wrażenie, że jest bardzo daleko od znanego sobie świata :) Bardzo trzymam kciuki aby to 'być może' zamieniło się w Twoim przypadku w 'na pewno'!!
UsuńZobaczyłam, przeczytałam o uczuciu bajkowym i wpisałam w google Wyspy Owcze. Twoje zdjęcia są niesamowite, totalna piękność, cudownie przelałaś magię. Zimny wiatr mi nie przeszkadza, ja lubię zimno. Jestem totalnie zakochana w tym miejscu. Pewnie podróż swoje kosztuje, trzeba oszczędzać. Ja to też jestem marna w szukaniu jak taniej gdzie dojechać. hehe Zachwyciłaś mnie tym postem i radością, jaki z niego bije. Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę wielu wspaniałych wypraw, wielu spełnionych marzeń. :)))
OdpowiedzUsuńPowiem tylko tak... Cudownie... I już szukam lotów w tamtym kierunku :)
OdpowiedzUsuńBardzo polecam! To będzie niezapomniana podróż.😊
UsuńPiękny zachęcający wpis z bardzo dobrym opisem. Może i ja dotrę tam latem, pozdrawiam Gabi
OdpowiedzUsuń