Hanoi c.d.: o boskim zolwiu, wodnych kukielkach i o tym, jak zostalismy milionerami.

Myslalam, ze juz nie bedzie wiecej notek o Hanoi ale... wracam myslami do tego szalonego miasta i z czasem stwierdzam, ze spedzilismy tam wiele fajnych chwil. Wracalismy tez do Hanoi wielokrotnie w trakcie naszej podrozy po polnocnym Wietnamie - bo to taki strategiczny punkt w sieci transportowej i wlasciwie nie da sie go ominac. Po pierwszych dwoch nocach po przylocie spedzonych w stolicy ruszylismy na poludnie. Ale zeby dotrzec do kolejnego celu na trasie - centralnie polozonego Hoi An, musielismy wrocic do Hanoi! Podobnie, zeby pojechac w gory na dalekiej polnocy, tuz pod granica z Chinami trzeba bylo zlapac pociag z...sami wiecie skad ;) Za kazdym razem smakowalismy Hanoi po troszeczku i przy kazdej tam wizycie ladowalismy chociaz na chwile w tym samym, chyba juz moge to napisac, naszym ulubionym, miejscu.
Przy Jeziorze Zwroconego Miecza.
Jest taka legenda o starym zolwiu, ktory przez dlugie lata mieszkal w Hoan Kiem (Jeziorze Zwroconego Miecza): na poczatku XV wieku, w trakcie chinskiej okupacji, zolw ten podarowal jednemu z wietnamskich przywodcow magiczny miecz. Za jego pomoca general Le Loi pokonal chinskich najezdzcow i przegnal ich z Hanoi. Jakis czas pozniej, kiedy general przejezdzal kolo jeziora, zolw pojawil sie znowu i zazadal zwrotu magicznego miecza. Tak powstala nazwa Jeziora Zwroconego Miecza. A co do boskiego zolwia... Wielu mieszkancow Hanoi przez dlugie lata twierdzilo, ze pradziadek zolw (Cu Rua, jak go nazwano) wciaz plywa w Hoan Kien. W 1998 roku wielki stwor postanowil pokazac sie swiatu i wyplynal na powierzchnie jeziora. Od tego czasu hanoiczycy dbali o jezioro, czyscili je i holubili boskiego Cu Rua. Az do tego roku...
My mielismy wyjatkowego pecha. Niewiele brakowalo, wystarczyloby, zebysmy przyjechali do Wietnamu kilka miesiecy wczesniej i mielibysmy jeszcze szanse zerknac na boskiego zolwia. Niestety staruszek zakonczyl swoj zywot w styczniu 2016 roku. Jego cialo wylowiono z jeziora, zakonserwowano i umieszczono w specjalnej gablocie, w Swiatyni Jadeitowej Gory (Ngoc Son).
Zuzia, odkad uslyszala historie o pradziadku zolwiu, zapragnela go zobaczyc, niezaleznie czy jest zywy czy wypchany :) Tak wiec wizyta w Ngoc Son byla obowiazkowa.
Swiatynia ta znajduje sie na malutkiej wysepce na jeziorze Hoan Kiem. Prowadzi do niej sliczny czerwony most nazwany Mostem Wschodzacego Slonca a sama swiatynia jest pelna uroku. Otoczona wodami jeziora i pieknie przystrzyzonymi drzewkami bonsai (nie wiedzialam, ze bonsai sa tak popularne w Wietnamie!), zrobila na nas bardzo pozytywne wrazenie, nawet w deszczu!

Wejscie do Ngoc Son
Pradziadek zolw i kilka detali z wnetrza swiatyni :)
Bonsai w deszczu...
I wszechobecne kadzidla.

Okazalo sie, ze nie tylko my tak bardzo lubimy okolice Hoan Kiem. Rowniez Hanoiczycy maja szczegolna slabosc do swiatyni Ngoc Son jak i do samego jeziora; przychodza tu o kazdej porze dnia i nocy: wczesnym rankiem aby na brzegu, w cieniu drzew pocwiczyc gromadnie Tai Chi, wieczorami na romantyczne spacery przy kolorowo podswietlonym moscie i przez caly dzien, zeby sie pomodlic... Mlode pary organizuja tu sesje fotograficzne a cale rodziny przychodza nad jezioro na weekendowe festyny, kiedy to wszystkie ulice naokolo Hoan Kiem sa zamkniete dla ruchu motorowego. Ulicami ciagnie wtedy taki tlum, ze jednego wieczora omalze sie nie pogubilismy. Nie wspominajac o tym, ze zupelnie stracilismy orientacje i mielismy maly problem z dotarciem do naszego pensjonatu ;)
Jest jeszcze jeden powod, zeby odwiedzic ta czesc Hanoi. Rowniez przy jeziorze miesci sie najslynniejszy teatr wodnych kukielek  Thang Long Water Puppet Theatre . Idealny program na wieczor w Starej Dzielnicy Hanoi to przechadzka naokolo bajkowo oswietlonego Hoan Kien a nastepnie wizyta w teatrze. Uczta dla wszystkich zmyslow gwarantowana :) Niczego podobnego nie zobaczycie nigdzie na swiecie. Sztuka wodnych kukielek wywodzi sie z wiosek polnocnego Wietnamu, gdzie poczatkowo przedstawienia tego typu organizowane byly na podmoklych polach ryzowych. Z czasem wszystko przenisolo sie do budynku teatru, gdzie kukielki tancza na wodzie w basenie umieszczonym na scenie. Postaci i zwierzeta zrobione sa ze specjalnego drewna figowego, ktore jest tak lekkie, ze kukielki nie tona. Najfajniejsze jest to, ze zupelnie nie widac poruszajacyh nimi aktorow. Wrazenie jest niesamowite, jakby drewniane postaci zyly wlasnym zyciem. Przedstawieniu towarzyszy tez tradycyjna wietnamska muzyka, wykonywana na zywo.
Myslalam, ze bede sie nudzic, przyznam, ze szlam do teatru nastawiona odrobine sceptycznie. Nic bardziej mylnego. Moze nie piszczalam z zachwytu jak Zuzia, ale calosc byla fascynujaca :)

Muzyczny wstep
...i zaczyna sie przedstawienie






Aktorzy pokazli sie dopiero przed samym zakonczeniem przedstawienia
Zuzi tanczaca pamiatkowa panienka ;)
Kilka porad praktycznych dotyczacaych przedstawienia: bilety dobrze jest zarezerwowac dnia poprzedniego, szczegolnie jesli wybieracie sie do teatru w weekend. Kazdego dnia jest 5-6 pokazow, wiekszosc z nich odbywa sie po poludniu i wieczorem. W teatrze sa numerowane siedzenia, pamietajcie wiec, zeby przy kupowaniu biletow zwrocic na to uwage. Z tego powodu absolutnie nie warto przychodzic duzo wczesniej przed pokazem, bo i tak siada sie tam, gdzie ma sie miejsce wydrukowane na bilecie. Pilnuje tego bardzo serio wygladajaca obsluga teatru :) Nasza gospodyni powiedziala nam, ze im szybciej pojawimy sie w teatrze, tym wieksze mamy szanse, zeby zajac dobre miejsca. Hmmm... Jakiez bylo nasze rozczarowanie, gdy po pol godziny stania w kolejce (Wietnamczycy je uwielbiaja!) zostalismy posadzeni, zgodnie z tym, co bylo na naszych biletach, czyli w srodkowym rzedzie na widowni. Ceny biletow: dla doroslych kosztuja okolo 5USD, dla dzieci znizka przysluguje tylko jesli nasza latorosl ma mniej niz 120 centymetrow wzrostu (3USD). Ale uwaga! Placic bedziecie w miejscowej walucie, czyli wietnamskich Dongach. Nasze pierwsze zetkniecie z Dongami w kantorze wymiany to bylo wielkie zdziwienie, ze nie dalo sie zmiescic w portfelu rownowartosci dwustu dolarow. Wyszlismy stamtad z kieszeniami pelnymi pieniedzy, czujac sie (po raz pierwszy i zapewne ostatni raz w zyciu!) jak milionerzy :) Bo Dong slabiutki jest a wszystkie ceny w Wietnamie maja bardzo duzo zer.
Obowiazkowy punkt programu po wieczornym spektaklu w Teatrze Thang Long to spacer nad brzegiem bajecznie oswietlonego Hoan Kiem. Potem juz z czystym sumieniem mozna sie udac do lozka, i snic o magicznym pradawnym zolwiu z Jeziora Zwroconego Miecza... :)
Jezioro Hoan Kiem w nocnej szacie
Pieknie podswietlona Wieza Zolwia
I most Wschodzacego Slonca

2 komentarze