Zwariowane Hanoi: czy w tym szalenstwie jest metoda?


Spiesze wszystkich uspokoic - jest! Trzeba sie tylko odrobine wyluzowac; odwazyc sie wkroczyc pomiedzy tysiace bzyczacych skuterkow, ktore pedza jak szalone hanoiskimi ulicami; posmakowac przepysznego jedzenia z przydroznego straganika i wstapic na prawdziwa wietnamska, piekielnie mocna Ca Phe. Zeby poczuc klimat Hanoi trzeba zgubic sie w plataninie waskich, zatloczonych uliczek Starej Dzielnicy i zarliwie potargowac sie ze sklepikarzem.
Na tych, ktorych nie przerazi halas, tlok i smog w Hanoi czeka wiele milych niespodzianek.
Bo stolica Wietnamu to dziwne miejsce, pelne kontrastow: z jednej strony irytuje i meczy, z drugiej fascynuje i zachwyca. My tez dalismy sie porwac tym sprzecznym uczuciom. Po pierwszym naszym dniu w Hanoi chcielismy stamtad uciekac w te pedy ale w dzien wyjazdu juz za nim tesknilismy...
Na poczatku bylismy przerazeni. Jechalismy taksowka z lotniska  i chlonelismy pierwsze obrazy Hanoi przez szybe. Najpierw nasza uwage zwrocil szary, gesty smog, unoszacy sie jak duch nad miastem. Potem szalony ruch na ulicach, ktory przybieral na sile im bylismy blizej centrum. Tysiace skuterkow, motorow, riksze, w tym wszystkim nieliczne samochody, wszystkie pojazdy przesuwajace sie ulicami niczym zwarta masa... Chaos, brak jakichkolwiek zasad, trabienie non-stop. I jazda bez trzymanki :) Nie wyobrazalam sobie, ze mozna prowadzic motor, w dodatku z dzieckiem na bagazniku, w tym samym czasie rozmawiajac przez telefon. Coz, w Hanoi to normalka!
Dojechalismy do Starej Dzielnicy, w samym centrum Hanoi, gdzie mielismy spedzic nasze pierwsze dwie noce w Wietnamie. Taksowka nie mogla wjechac na uliczke, gdzie znajdowal sie nasz hotelik - bylo zbyt wasko. Zatrzymala sie po przeciwnej stronie ulicy i...tutaj pojawil sie problem: jak przejsc ze wszystkimi naszymi bagazami na druga strone i nie zginac pod kolami jednosladow? Na szczescie za chwile przybiegla po nas wlascicielka hotelu i nieomalze za raczke przeprowadzila na druga strone :)
A potem bylo coraz lepiej! W naszym pokoju znalezlismy list powitalny z malym poradnikiem jak przetrwac w Hanoi, a tam miedzy innymi wypisane w punktach instrukcje jak przechodzic przez ulice. Nie smiejcie sie ale cieszylismy sie z tego prezentu nieomalze tak samo jak z zimnej coli w lodowce ;)
Jak przejsc przez ulice 
  • badz zrelaksowany ale pewny siebie
  • rozejrzyj sie w obie strony
  • utrzymuj kontakt wzrokowy z kierowcami (!)
  • idz powoli, ale w stalym tempie
  • nigdy sie nie cofaj!
Instrukcje wprowadzilismy w zycie jeszcze tego samego dnia. Latwo nie bylo. Ja mialam problem z podpunktem jeden i piec przez caly pobyt, nawet ostatniego dnia przed wylotem do domu. Trudno sie zrelaksowac w obliczu trabiacej setki skuterow :) Czesto to Rysiek w koncu przeciagal mnie przez ulice, zniecierpliwiony moim brakiem zdecydowania.

Przy tej ulicy byl nasz hotelik :)







Jednak umiejetnosc przechodzenia przez ulice to tak naprawde tylko polowa sukcesu w Starym Hanoi. Bo tam nie ma chodnikow. To znaczy sa ale, wbrew pozorom, nie sluza do chodzenia. Tam parkuja motory, rozkladaja swoje stragany sklepikarze; zatrzymuja sie tam rowery, obladowane plaskimi koszami, z ktorych panie w tradycyjnych kapeluszach non la sprzedaja warzywa i owoce. Wreszcie to na hanoiskich chodnikach jada cale miasto: to tutaj na mikroskopijnych plastikowych taborecikach przy rownie malenkich stolikach je sie wszystkie posilki w ciagu dnia, zaczynajac bladym switem a konczac ciemna noca; tu sie gotuje w wielkich garach i przenosnych kuchniach i tu sie prowadzi zycie towarzyskie. Na szerszych ulicach udawalo sie nam czasem znalezc jakis maly przesmyk na chodniku i przecisnac sie miedzy motorem a biesiadnikami, z uczuciem, ze prawie wchodzimy im w talerze... :) Po Starej Dzielnicy chodzilismy wiec glownie po ulicach, dzielac je z setkami bzyczacych skuterkow. Juz pierwszego dnia w Hanoi zrozumielismy, ze jesli ktos na nas trabi to nie dlatego, ze chce powiedziec 'spadaj!' i nas stratowac tylko po to zeby nas ostrzec: 'uwaga, jestem z boku, z tylu'. Po kilku godzinach spaceru czulismy sie juz nieomalze bezpiecznie :)  A chodzic po Hanoi warto! Spacerowanie to najlepszy i najszybszy sposob na doswiadczenie prawdziwego  Hanoi. Mam tu na mysli Stara Dzielnice miasta, tak zwany Old Quarter.  Do nowej czesci, tej pelnej drapaczy chmur i lsniacych nowoczesnych centrow handlowych, wogole nie dotarlismy!
Na wedrowanie poplatanymi uliczkami starej dzielnicy spedzilismy duza czesc naszego pobytu w stolicy. Old Quarter to fascynujaca, najstarsza czesc Hanoi, nazywana tez Dzielnica 36 Ulic. Powstala tysiac lat temu a niektore z ulic caly czas wygladaja podobnie jak w XVI wieku, kiedy to Old Quarter przezywal okres prawdziwego rozkwitu. Skad nazwa 36 ulic? Oryginalnie bylo ich wlasnie tyle a kazda specyficzna dla okreslonego cechu; do dzisiaj zachowaly sie oryginalne nazwy ulic mowiace o tym co kiedys mozna bylo na nich kupic. Jest wiec miedzy innymi Hang Ma, czyli Ulica Papieru, gdzie do dzisiaj sprzedawane sa kolorowe papiery do pakowania prezentow i dekoracje; Hang Dong, czyli ulica Miedzi i Hang Quat - kiedys miejsce specjalizujace sie w sprzedazy jedwabnych wachlarzy, a w dzisiejszych czasach jedna z najbardziej kolorowych ulic starej dzielnicy, gdzie kupic mozna przedmioty zwiazane z kultem i religia a takze stroje i flagi, uzywane w czasie procesji.
Owocowe straganiki na kazdym kroku...




Wyroby z metalu wszelkich ksztaltow i rozmiarow przy Hang Non
 Jesli chcecie poczuc w nozdrzach intensywne ziolowe zapachy, ktore kompletnie stlumia smrod spalin to koniecznie skierujcie kroki na Ulice Leniwego Staruszka (Hang Lan Ong) :) Tak w doslownym tlumaczeniu nazywa sie ulica, gdzie w dawnych czasach mieszkal slynny miejscowy lekarz specjalizujacy sie w ziololecznictwie. Nadal mozna tu kupic wsezlkiego rodzaju ziola, aromatyczne proszki i tajemnicze grzybki, o nieznanych wlasciwosciach.
Old Quarter bardzo przypadl nam do gustu i czulismy sie tam odrobine jak w mega-olbrzymim i bardzo interesujacym supermarkecie na wolnym powietrzu ;) Uzbrojeni w instrukcje jak sie 'poprawnie' targowac (dostarczone przez naszego niezawodnego gospodarza w Hanoi) poczynilismy tutaj wiele ciekawych zakupow.
A kiedy juz mielismy dosyc gwaru i zgielku Starej Dzielnicy zawsze moglismy schronic sie wewnatrz jednej z wielu hanoiskich atmosferycznych swiatyn. To wlasnie lubilam w Hanoi: bezposrednio z halasu i szalenstwa ulicy mozna bylo uciec do kompletnie innego swiata, do oazy spokoju, gdzie miejscowi w ciszy odprawiali modly i palili w ofierze podrabiane dolary (do kupienia na Hang Ma oczywiscie!)  :) Aby odpoczac od wszechobecnych skuterow chodzilismy tez w okolice owianego legenda jeziora Hoam Kiem (o ktorym bedzie osobny wpis). Polozone w samym sercu gwarnej Dzielnicy 36 ulic, otoczone zielenia jezioro to miejsce rodzinnych spacerow i romantycznych spotkan. W kazdy weekend od piatku wieczora do niedzieli, wszystkie ulice naokolo Hoam Kiem sa zamkniete dla ruchu motorowego. Alez to byla ulga, alez frajda moc swobodnie pospacerowac ulica czy chodnikiem nie bojac sie, ze zostanie sie przejechanym :) Nie tylko my korzystalismy entuzjastycznie z tego luksusu - w weekendowe wieczory szerokie aleje naokolo Hoam Kiem zapelnialy sie rzeka spacerowiczow...
Bylismy w Hanoi od dwudziestu czterech godzin, kiedy Rysiek zapytal (z lekkim obledem w oczach ;)): 'Czy w tym Wietnamie sa wogole jakies lasy?!' ;)
Nie pozostalo nam wiec nic innego jak poszukac lokum blizej natury. Po dwoch nocach spedzonych w stolicy przenieslismy sie sto kilometrow na poludnie, do krainy pol ryzowych. Ale o tym bedzie w kolejnej notce... :)
przed swiatynia kwitnie zycie... ;)

A wewnatrz cisza i spokoj :)

Most Wschodzacego Slonca, prowadzacy do uroczej swiatyni Ngoc Son
Tak zwana Wieza Zolwia na jeziorze Hoam Kiem
I ani jednego skuterka przy jeziorze! ;)

5 komentarzy

  1. jak dobrze, ze pewne rzeczy sie nie zmieniaja - Wy znowu w podrozy :)
    pozdrawiam z Aberdeen (gdzie w biskupinkowym swiecie wiele sie zmienilo)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biskupinko droga! Jak mi milo, ze nas odnalazlas w wirtualnej przestrzeni :) Jesli chodzi o podrozowanie, to juz chyba nigdy sie u nas nie zmieni...jestesmy straceni!
      Pozdrawiamy cieplo!

      Usuń
    2. nie dosc ze tutaj cie odnalazlam, to jeszcze cie followuje na insta - fantastyczne zdjecia!

      Usuń
    3. Wlasnie zauwazylam :) Dzieki!
      P.S. a wlasciwie, to moze po tylu latach wirtualnej znajomosci wypadaloby cos zdzialac w realu?? ;)

      Usuń
    4. jestem ZA! chodz na priv, nie bedziemy tak publicznie sie na randki umawiac ;)
      biskupmm@gmail.com

      Usuń