W drugiej połowie XVIII wieku Szkocja była największym światowym producentem i eksporterem cennego materiału budowlanego, tak zwanego łupka. Dachówki ze szkockiego kruszca pokrywały dachy słynnych budynków w całej Wielkiej Brytanii a także w tak odległych miastach jak Melbourne czy Nova Scotia. Co tydzień dziesięć wyładowanych po brzegi statków parowych opuszczało przystań tak zwanych wysp łupkowych. Przemysł łupkowy kwitł przez trzy stulecia na kilku wyspach, jednak jego centrum stanowiła wyspa Easdale. Maleńka powierzchnia wyspy została niemal całkowicie zamieniona na kopalnię odkrywkową łupka, w której pracowały setki osób. Jak wielki wpływ na krajobraz wyspy miała industrializacja, widać nawet teraz, ponad sto lat po zamknięciu ostatniej kopalni.
Widok na Easdale z lotu ptaka. Wszystkie baseny to pozostałości po stanowiskach wydobycia łupka. |
Łupku wciąż jest tu pod dostatkiem... |
...można zabrać lśniący kawałek na pamiątkę. ;) |
Jednak Easdale ma w sobie to coś, szczególnie w słoneczny dzień! Spacer naokoło wyspy, pomiędzy resztkami starych kopalni, po dróżkach pokrytych chrupiącym pod stopami łupkiem i z widokiem na turkusowe morze i okoliczne wyspy, to piękna sprawa. Przechadzając się wzdłuż nabrzeża spotkaliśmy nawet wesołą wydrę, pluskającą się w jednym z wielkich basenów - kopalni.
Na Easdale panuje idealna cisza, bo nie ma tam ani dróg ani żadnego ruchu motorowego. Mieszkańcy wyspy znaleźli jednak swój własny sposob transportu a mianowicie stare, dobre trójkołowe taczki, które sprawdzają się świetnie na wąskich i krętych dróżkach. Tuż przy porcie znajduje się parking kolorowych taczek, na których można przewieźć z promu ciężkie zakupy albo kanapę (czego byliśmy świadkami!). Taczki stoją też 'zaparkowane' przed każdym niemal domem i dodają kolorytu całej wyspie.
Myślę, że Easdale to bardzo fajna destynacja dla amatorów slow travel na jedno- lub kilkudniowy, leniwy wypad. Spragnieni i głodni znajdą na wyspie sympatyczny malutki pub a miłośnicy historii - równie mikroskopijne muzeum, opowiadające o lokalnym życiu.
Wyspa Seil jest zupełnie inna niż jej mniejsza sąsiadka: dużo większa, bardziej cywilizowana i nie aż tak widocznie zmieniona przez przemysł łupkowy. Seil to najłatwiej dostępna z wysp łupkowych. Czaruje już od pierwszego spojrzenia, a wszystko za sprawą mostu, którym połączona jest ze stałym lądem. Przepiękny kamienny most Clachan wybudowano w połowie XVIII wieku. Konstrukcja okazała się tak solidna, że most jest w użyciu do dzisiaj i przez jego wygięty grzbiet codziennie przejeżdżają dziesiątki samochodów. Jednak pamiętajcie, że jeśli jadąc autem na Seil, będziecie wypatrywać drogowskazów z napisem 'Clachan Bridge', to niestety ich nie znajdziecie. Zamiast tego na pewno zauważycie tabliczki kierujące na 'The Bridge Over Atlantic' czyli Most Przez Atlantyk. Seil oddziela od Szkocji kontynentalnej wąska cieśnina Clachan, której wody rzeczywiście łączą się z Oceanem Atlantyckiem, stąd też potoczna i, zdecydowanie bardziej romantyczna nazwa mostu. Podobno najpiękniej wygląda on latem, kiedy jest dosłownie zanurzony w kwitnących naokoło naparstnicach. W odsłonie jesiennej, przybrany w rudości też prezentował się cudownie! ;)
Prom na Easdale wypływa z największej osady na Seil, Ellenabeich. Malownicze położone miasteczko pamięta czasy największego rozkwitu przemysłu łupkowego. I chyba niewiele się od tamtych dni zmieniło. ;) Te same szeregi białych, przysadzistych domków, niegdyś mieszkań pracowników kopalni; maleńka przystań i widok na czarne łupkowe skały. Tylko obecność słupów elektrycznych i samochodów sugeruje, że to XXI wiek.
O historii wysp łupkowych można się dowiedzieć w przemiłym, maleńkim (jak wszystko w tej okolicy) muzeum The Heritage Centre, znajdującym się w jednym z charakterystycznych białych domków przy głównej ulicy (wstęp za darmo).
Tuż po wjeżdzie na Seil - sklep z pamiątkami, poczta i informacja turystyczna w jednym ;) |
XVIII wieczna karczma - przebieralnia, gdzie kilty zamieniano na spodnie (i na odwrót!) |
Oyster Bar w Ellenabeich - polecamy na pyszny obiad z tradycyjnym Cullen Skink (zupa rybna)! |
I chwała im za to! ;)
Załadunek na mikro-prom na Easdale. |
Zapewne najmniejsza w Szkocji poczekalnia ;) |
Pięknie tam! Widoki bardzo w moich klimatach:)
OdpowiedzUsuńWOW. Widoki cudowne! Chętnie bym tam pojechała.
OdpowiedzUsuńJest coś w wyspiarskim klimacie, że mocno działa na moją wyobraźnię, nie tylko w literackich opowieściach, ale przede wszystkim podczas docierania do takich zakątków świata.
OdpowiedzUsuńTargane wiatrem i deszczami wyspy szkockie są świetnym tłem dla mrocznych, kryminalnych historii. ;) Znasz serię Ann Cleeves, której akcja rozgrywa się na Szetlandach?
UsuńWidzę piękno tej natury, cudowne zdjęcia! Jednak mam to każdego dnia prawie na wyciągnięcie ręki... I choć lubię żyć na Zielonej Wyspie, wolę podróżować w inne, cieplejsze i bardziej egoztyczne miejsca.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa historia. POzdrawiam!
Pozdrawiam sąsiadkę z Zielonej Wyspy! ;) Rozumiem Twoją tęsknotę do słońca bo mnie też czasami dopada. Jednak nic nie poradzę na to, że lubie wyspiarskie, północne klimaty...
Usuń