W Torridon życie płynie powoli. Nikt się tutaj nie śpieszy - ani miejscowi, ani przyjezdni; nawet samochody jeżdżą tu wolno. Bo jak tu się właściwie rozpędzić na krętej, wąskiej drodze, na której miejsca wystarczy dla jednego pojazdu? Kiedy coś nadjeżdża z naprzeciwka nie ma innego wyjścia tylko zjechać na bok drogi, do specjalnie w tym celu przygotowanej zatoczki. Zatrzymujemy się więc co chwilę na 'mijankach', zupełnie z tego powodu nie narzekając, bo za każdym razem możemy zerknąć na otaczający nas piękny krajobraz. A jest na co!
Pewna moja znajoma kiedy po raz pierwszy przyjechała do Szkocji, jadąc po takiej jednopasmowej drodze z mijankami zapytała czy to twór robotników, którzy wypili zbyt dużo szkockiej whisky ;) Jadąc w kierunku Torridon musimy pokonać sporo ponad dwadzieścia kilometrów takiej pijanej trasy. Wyjeżdżamy z miejscowości Kinlochewe i już się zaczyna: jeden zjazd, drugi, kolejny przystanek. A co za tym idzie - kolejne trzy westchnienia zachwytu i kilka nowych zdjęć :) Naokoło nas piętrzą się surowe szczyty z czerwonego piaskowca torridonskiego, jednej z najstarszych skał na ziemi. Matka natura miała fantazje - prawie każde wzniesienie udekorowane jest na czubku odrobina połyskującego w słońcu, skrzącego się kwarcu. Góry odbijają się w licznych jeziorach, których brzegi porośnięte są rzadką odmianą sosny szkockiej. Jest tak malowniczo, że wyglądam z niecierpliwością samochodu jadącego z naprzeciwka, żeby móc znowu zatrzymać się chociaż na moment. Kilka kilometrów za Kinlochewe rozpoczyna się rezerwat przyrody Beinn Eighe - najstarszy rezerwat w Szkocji i prawdziwy raj dla miłośników górskich wędrówek. Beinn Eighe obejmuje czterdzieści osiem kilometrów kwadratowcyh, ciągnąc się od brzegu jeziora Loch Maree do szczytów trzech wzniesień-gigantów: Beinn Alligin, Liathach i Beinn Eighe.
|
Punkt widokowy na Loch Maree, kilka kilometrow przed Kinlochewe |
|
A potem juz tylko taka droga wiedzie do Torridon... :)
|
|
Dla takich widoków warto się zatrzymać :) |
Mamy szczęście i pogoda jest zupełnie nie szkocka: błękit nad naszymi głowami powala a z nieba leje się prawdziwy, jak na brytyjskie warunki, żar :) Dwadzieścia cztery stopnie wykańczają nie tylko Rysia, który odprawia tańce rytualne o deszcz ale i stada saren, które masowo pławią się w mijanej przez nas w dolinie rzece. W końcu dojeżdżamy do naszego punktu docelowego: wioski Torridon. To prawdziwe maleństwo: około stu mieszkańców, rząd domków malowniczo ustawionych pomiędzy zboczem góry a brzegiem Loch Torridon i zadziwiająco bogate zaplecze turystyczne. Znajdziecie tu kamping, popularny hostel z widokiem na jezioro, punkt informacyjny National Trust of Scotland, przychodnię, mały sklepik z kafejką i dom kultury z siłownią i wspaniałą galerią z miejscowym rękodziełem! Ale nie dajcie się zmylić...to zdecydowanie nie jest turystyczny tygiel! Telefonia komórkowa nie ma tu zasięgu, do najbliższego supermarketu jest półtorej godziny jazdy samochodem, miejscowy sklepik zamyka swoje wrota w niedzielę a bankomaty nie istnieją. Przyjeżdża za to raz na tydzień objazdowy bank w ciężarówce i wtedy można wypłacić kasę ;)
|
Tych kilka domeczków to Torridon! |
Ale najlepsze czeka na nas w miejscu, gdzie spędzimy kolejne trzy dni. Nasz wakacyjny dom jest malutki i pełen uroku. Nie mamy telefonu, internetu ani telewizora jednak wystarcza rzut oka przez okno i już wiem, że nie będzie mi wcale brakowało tych wynalazków. Widok jest po prostu obłędny, prosto na jezioro i maleńki wcinający się w wodę półwysep. Można siedzieć i gapić się godzinami!
Przez kolejnych kilka dni przekonujemy się, że widok na Loch Torridon zmienia się jak w kalejdoskopie, w zależności od pory dnia i pogody. I staje się to moim ulubionym zajęciem wieczorami i zaraz po obudzeniu: ruszam do okna i sprawdzam w jakim nastroju jest jezioro. W gorący wieczór Loch Torridon jest pełne kolorów a otaczające je góry mają rudy, ciepły odcień; poranek po deszczu wita nas tak intensywnymi barwami, że pewnie nie uwierzycie, że nie podkolorowałam zdjęcia w PS ;) Dostajemy też bonus w postaci tęczy i obrazek ze stepującymi z gór kłębami chmur... No i po co nam telewizor!!!? Pierwszego poranka odsłaniam żaluzje, zerkam za okno i...mrugam. Mrugam po raz drugi, potem przecieram oczy a na końcu czyszczę okulary. Bo przez moment jestem pewna, że właśnie zobaczyłam dwa białe jednorożce pasące się tuż nad brzegiem jeziora! Podglądamy je przez kolejne wieczory i poranki. Czy można wymarzyć sobie lepszych i bardziej niesamowitych sąsiadów? ;)
|
Nasze widoki z okna: czasem słońce |
|
Czasem deszcz... |
|
Odrobina wieczornych szarości |
|
I koloru tuż po deszczu |
|
Jeszcze więcej koloru ;) |
|
ogniste zachody... |
|
i jednorożce! ;) |
W naszym wakacyjnym lokum są też dwa kominki więc pierwszego dnia radośnie ruszamy do miejscowego sklepiku po drewno, nie bacząc na żar lejący się z nieba. Ostatecznie to Szkocja, pogoda może się zmienić w każdej minucie i szczególnie na zachodnim wybrzeżu bardzo często można doświadczyć wszystkich czterech pór roku w jeden dzień. Będziemy przynajmniej przygotowani na wszystko a z kominka grzech nie skorzystać! ;) Sklepik jest mikroskopijny, ma dość szeroki asortyment ale wszystkiego są dosłownie symboliczne ilości. Nie możemy na raz kupić czterech litrów mleka (straszni z nas mlekopije!) bo takiej ilości po prostu nie ma. Aaaa... i jeszcze za ziemniaki, jabłka i inne tego typu produkty warzywno-owocowe płaci się za sztukę! W tym samym pomieszczeniu gdzie sklep, mieści się też sympatyczna kawiarnia: wydaje się, że wszyscy wszystkich znają; obsługa zgrabnie lawiruje między kasą sklepową a stolikami.
I znowu ogarnia mnie błogie uczucie, że rytm życia jest tutaj wolniejszy, że ludzie bardziej i prawdziwiej się do siebie uśmiechają. Szczególnie widząc mnie ciągnącą wielki worek z drewnem po ulicy Torridon w najcieplejszy dzień w roku :P
Tylko nie myślcie sobie, że przez cały długi weekend nie robiliśmy nic innego oprócz gapienia się przez okno i przesiadywania przed wesoło skrzącym się ogniem w kominku (którego notabene nie rozpaliliśmy bo było nieziemsko upalnie!) :)
Torridon to wymarzone miejsce dla miłośników aktywnej turystyki. Jest tu wszystkiego po trochu: są góry, po których oczywiście odrobinę połaziliśmy (będzie torridonska notka górska!); jest piękne wybrzeże, pełne ukrytych zatok i wcinających się w ląd fjordow i plaże z pomarańczowo-złotym piaskiem, gdzie woda jest tak turkusowa jak na lazurowym wybrzeżu (o których napiszemy we wpisie 'wodnym').
A tuż pod naszym nosem, w samej wiosce Torridon jest miejsce, które stało się hitem weekendu :) Nad brzegiem Loch Torridon, kilkaset metrów za tak zwanym 'Countryside Centre' należącym do National Trust of Scotland, znajduje się Park Jeleni. W pochmurne popołudnie, kiedy pogoda nie zachęca do wędrówek, najlepiej zaopatrzyć się w dużą torbę specjalnego jedzenia dla jeleni (za funciaka, do kupienia w wyżej wspomnianym Countryside Centrę) i udać się na ogrodzone wielkie pastwiska. Uwieźcie mi, nie ma lepszego widoku jak galopujące w Waszym kierunku wielkie stado 'lejeni' jak to mówi Zuzia :) I dotyk miękkiego, klejącego jęzora na dłoni szukającego jeleniowego przysmaku...
Kilka informacji praktycznych:
- Wieś Torridon położona jest na północnym zachodzie Szkocji, w rejonie Wester Ross, nad brzegiem słonowodnego jeziora Loch Torridon. Najbliższe miasto to oddalone o 130 kilometrów Inverness (do którego jedzie się niecałe dwie godziny)
- Tą samą nazwą (Torridon) okrela się cały obszar naokoło tej małej miejscowości, od gór Torridonu aż do Doliny Torridon na północy
- Park Jeleni w Torridon działa jako ośrodek ratowania tych pięknych zwierząt. Trafiają do niego osierocone jelenie, lub takie, które z różnych względów nie mogą żyć na wolności. W Parku mają do swojej dyspozycji olbrzymie tereny i czują się tam tak świetnie, że zakładają rodziny i rozmnażają się jak w naturze. Wstęp do Parku Jeleni i do małego Muzeum Jeleni jest bezpłatny.
Szkocja, przepiękna Szkocja. Przyznam się, że jest to jedno z miejsc, nad którym myślę, jeżeli chodzi o przyszłą emigrację (gdyby ta miała nastąpić). Uwielbiam to państwo, a twój opis i zdjęcia tylko mnie w tym bardziej uświadamiają. Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńMieszkamy w Szkocji od 14 lat i w tej chwili chyba już nie wyobrażam sobie, że mój dom mógłby być gdzie indziej :-) Pozdrawiam ciepło!
UsuńWielką mam chęć spędzić w tym roku wakacje w takich właśnie krajobrazach, klimatach, przyjemnie byłoby poszukać tam chwil wytchnienia, wewnętrznego spokoju. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Przyjeżdżaj! :) A jeśli lubisz takie dzikie klimaty to polecam Tobie szkockie wyspy.
UsuńŚwietne miejsce! Blisko natury i z takimi widokami. Super relacja. Dzięki za podzielenie się tą miejscówką. Mam nadzieję do niej kiedyś zawitać :)
OdpowiedzUsuńWarto odwiedzić Szkocję, szczególnie wybrzeże północno-zachodnie. To dzika, bajkowa kraina :)
UsuńFaktycznie z takim widokiem z okna nie potrzeba TV, piękne miejsce! Magiczne zdjęcie z jeleniem i słońcem, jak z jakiejś bajki! Ten park musi być świetnym doświadczeniem dla dzieci. :)
OdpowiedzUsuńTorridon to jedno z takich miejsc, gdzie od pierwszej chwili czułam się 'u siebie'. Mogłabym tam zamieszkać! Zdjęcie jelenia oświetlonego niskim światłem zrobiłam podczas naszego pierwszego spaceru do parku jeleni. Był wieczór, złota godzina i...tylko jeden jeleń na padoku :) Pozostałe chyba już szykowały się do spania. Zuzia była niepocieszona! ;-)
UsuńCudne fotki. Ale wiesz - czcionka sie nie da czytac ;-)
OdpowiedzUsuńO, dzięki za zwrócenie na to uwagi! Czytasz na komputerze czy telefonie? Wersja mobilna u mnie na komórce wygląda ok. Niedawno zmieniłam szablon i przyznam, że czcionka nie bardzo mi w nim odpowiada ale jeśli są problemy z odczytaniem to koniecznie trzeba to zmienic!
UsuńJuz lepiej :-)
UsuńSerio? A ja jakoś nie jestem zadowolona.... :( Nie mogę znaleźć szablonu, który by mi w pełni odpowiadał.
UsuńTeraz znowu jakas mala ta czcionka. Nie dam ci zyc ;-) Ja tez nie moge znalezc szablonu... Zawsze cos znajde co jest lepsze w jednym a gorsze w drugim...
UsuńPopieram, czcionka jest faktycznie okropna ;). Ja czytam na komputerze i bardzo źle widać. Zdjęcia cudne i miejsce zachęca do odwiedzin. Jak tylko staniemy się posiadaczami przyczepki kempingowej z całą pewnością objedziemy Szkocję. Byliśmy zaledwie 2 razy w okolicach Glashow i w Edku, ale marzy nam się taaaam daleeejjj :).
OdpowiedzUsuńO rany, i czemu mi nikt wcześniej nie powiedział o tej czcionce!? Już zmieniam. A przynajmniej próbuje ;)
UsuńCo do Waszego przyjazdu do Szkocji - seredecznie zapraszamy, kupujcie przyczepkę czym prędzej (P.S. nam też się takie cudo marzy...)! Może będzie okazja na spotkanie albo nawet wspólny wypad?
Woow. coś pięknego ten kraj. Nie byłam nigdy w Szkocji. Zawsze bardziej pociągało i pociąga nadal Japonia, Korea, Tajlandia...
OdpowiedzUsuńLecz widzę, że Szkocja to też przecudowny kraj.
pozdrawiam
Szkocja jest fantastyczna ale pogodowo może zaleźć za skórę ;) Jeśli lubisz klimaty azjatyckie to prawdopodobnie trochę byś tu zmarzła. Z drugiej strony do Szkocji jest i bliżej i taniej niż do Japonii czy Korei ;)
UsuńEch, znowu się rozmarzyłam. Tak jest zawsze jak do Ciebie zaglądam i podziwiam Wasze widoki, zazdroszczę takiego wypoczynku, wspaniale się tak oderwać od tych wszystkich internetow i naprawdę zanurzyć się w ciszy.
OdpowiedzUsuńJednorożce - cudowne, naprawdę wszystko to tylko wywołać może westchnienie, ciepło na sercu i jakąś nutę na ustach.
P.S a te upały w Szkocji - to było coś niebywałego !
Możesz się śmiać, ale powiem Tobie, że pogoda dała nam się nieźle we znaki. Moje dzieciaki (urodzone w Szkocji) dosłownie słaniały się w tym dwudziestostopniowym 'upale' :D I błagały o deszcz. Który oczywiście nadszedł trzeciego dnia, żeby nie było zbyt wesoło ;) Co jednak wcale nie zepsuło nam weekendu!
UsuńP.S. W Anglii też chyba jest sporo takich sielankowych i dzikich miejsc, prawda?
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń