Szkocja dzika, Szkocja prawdziwa...



Najbardziej lubie w Szkocji jej dzikosc.
Otwarte przestrzenie, ciagnace sie po horyzont wrzosowiska i pola, krete drogi o szerokosci jednego samochodu, ktore doprowadza wytrwalego kierowce do najpiekniejszych, dziewiczych zakatkow... Chyba zawsze wolelismy wlasnie takie mniej uczeszczane szlaki, nie tylko w Szkocji ale i w innych zakatkach swiata :)
Oczywiscie, sa miejsca gdzie tlumow turystow nie da sie uniknac a ktore trzeba koniecznie zobaczyc! Jednak zawsze, niezaleznie od tego gdzie jestesmy, po odhaczeniu obowiazkowych punktow na mapie, uciekamy w koncu chociaz na moment w bardziej dzikie (i turystycznie pozornie nudne ;)) rejony.
Po dniu spedzonym na 'komercyjnym' brzegu Loch Ness i odwiedzinach w Urquhart Castle postanowilismy wyruszyc na przeciwlegly poludniowo wschodni brzeg jeziora. Wystarczylo wyjechac z Fort Augustus w kierunku Foyers i juz po kilku minutach bylismy w innym swiecie! Zadnych samochodow w zasiegu wzroku, ani sladu turystow - cala falujaca miedzy wzgorzami droga dla nas. Najpiekniej zrobilo sie w okolicach jeziora Loch Tarff, gdzie przypudrowany sniegiem swiat tak zachwycil Zuzie, ze wyskoczyla z samochodu bez kurtki, czapki i rekawiczek, za to z aparatem fotograficznym w dloni :) Wypatrywalismy tez Nessie, majac nadzieje, ze moze przeniosl sie na chwile do wod jeziora Tarff ale zamiast slynnego potwora spotkalismy...male stadko szkockich jeleni. Kompletnie nic sobie z nas nie robily, skubaly spokojnie trawe i mierzyly nas wzrokiem z lekkim zdziwieniem, jakby chcialy sie zapytac co nas tam sprowadza. Nigdy wczesniej nie widzielismy tych pieknych zwierzat z tak bliska! Dalej droga wspinala sie coraz wyzej i wyzej na przelecz, robilo sie bardziej i bardziej bialo oraz przerazliwie zimno. Na najwyzszym punkcie dorwala nas zamiec sniezna i poczulismy sie odrobine jak na koncu swiata :) A widoki...cud-miod-malina, sami zobaczcie:

To jest prawdziwa Szkocja!
Widoki warte zmarzniecia ;)
Swiat przypudrowany jest piekny...

Niespodziewane spotkanie (dla obu stron ;))

Idzie zamiec...
W takich okolicznosciach przyrody po prostu nie da sie spieszyc. Mimo, ze mielismy w planach intensywny dzien i popoludniowy wypad na sanki to zwolnilismy tempo. Chyba jestesmy zwolennikami leniwego zwiedzania :) Bo jak sie nie zapatrzec na opruszone sniegiem szczyty? Czemu nie zrobic po drodze czterdziestu przystankow na kolejne zdjecia? I grzechem byloby nie zatrzymac sie na goraca zupe i czekolade w  kawiarence posrod wzgorz, ktora nagle wyrasta ni stad ni zowad przy drodze (szczegolnie w szalejacej sniezycy ;))? Dzien zakonczylismy spacerem przez tajemniczy las do wodospadu w Foyers a poznym popoludniem wrocilismy na 'nasz' odrobine bardziej cywilizowany brzeg Loch Ness...

Droga do wodospadu Falls of Foyers

Tu mieszka Nessie ;)


Brak komentarzy

Prześlij komentarz