Co definiuje idealną road trip? Dla mnie to połączenie
wspaniałych widoków z bezkresną, dobrze wyprofilowaną i w miarę pustą drogą, po
której można jechać we własnym tempie i robić tysiąc przystanków na pstryknięcie
zdjęcia ;) Jeśli jeszcze po drodze trafi się przytulna kafejka to jest to road
trip marzenie. Wyspa Harris, a właściwie
jej południowa część jest do takiej samochodowo-fotograficznej wyprawy
stworzona. Spełnia wszystkie wymienione wyżej warunki, może z małą poprawką na
brak kawy po drodze poza sezonem. To przedziwne, ale w okresie pomiędzy
październikiem a połową kwietnia wyspa jakby usypia, wszystkie liczne
kawiarnie, galerie i tea-roomy są zamknięte na trzy spusty. Rekompensata
przychodzi jednak w postaci ciszy, braku turystów i dziwnego poczucia, że wyspa
należy tylko i wyłącznie do nas :) Jeśli zatem nie przeszkadza Wam podróżowanie
z własnym termosem gorącej kawy (lub herbaty) to zapraszam Was na fotograficzną
poza-sezonową objazdówkę po najpiękniejszych punktach południowej części Isle of
Harris.
Trasa naokoło południowego Isle of Harris, którą proponujemy, jest stosunkowo krótka I ma zaledwie około osiemdziesiąt
kilometrów. Można ją z łatwością pokonać w jeden dzień, szczególnie w innych
miesiącach niż zimowe, kiedy dni są długie. Nasz road trip po Harris odbywał
się na początku stycznia (tak witaliśmy nowy rok 2018! ;)), kiedy dzień był
króciuteńki a ciemność zapadała już około godziny piętnastej. Dlatego
objazdówkę podzieliliśmy na dwa dni, co dało nam też więcej czasu na
podziwianie kolejnych punktów a nawet na kilka krótkich spacerów. Pamiętajcie
też, że na hebrydianskich drogach nie da rady zasuwać jak po autostradzie.
Większość dróg na Harris jest wąziutka, często na szerokość zaledwie jednego
samochodu, i bardzo kręta. I w tym też chyba leży cały urok tej podróży: w
powolnym pokonywaniu kolejnych zakrętów i prawdziwym delektowaniu się
otaczającym krajobrazem.
Tarbert
Jeśli na wyspę Harris chcecie dostać się promem to
naturalnym punktem początkowym wycieczki będzie jedyne miasteczko na wyspie i
jednocześnie jej główny port - Tarbert. Sama osada nie wyróżnia się właściwie
niczym specjalnym: ot, senne, sympatyczne miasteczko z kilkoma sklepami,
hotelem i restauracjami (uwaga - większość zamknięta poza sezonem!),
wyglądające odrobinę jak z innej epoki. Jest tutaj także jedyna na wyspie
destylarnia whisky (podobno całkiem niezła ;)) oraz największy na Hebrydach
sklep z produktami wykonanymi z Harris Tweed, który po prostu TRZEBA odwiedzić!
Harris Tweed to piękny i unikatowy na skalę światową materiał, wykonywany
ręcznie według pradawnej receptury tylko na Hebrydach Zewnętrznych. Miejscowy
tweed jest ciepły, wytrzymały i...bardzo drogi :) Sklep z Harris Tweed znajduje
się niedaleko portu, tuż przy destylarni whisky i jest otwarty przez okrągły
rok. Warto do niego zajrzeć chociażby po to, żeby jeśli nie
kupić, to przynajmniej popodziwiać wszystkie tweedowe cuda ;)
Będąc w Tarbert można też skorzystać z jedynej chyba na
wyspie publicznej toalety (przy centrum informacji turystycznej) i zaopatrzyć
się w prowiant w jednym ze sklepików.
P.S. Robiąc drobne zakupy w miasteczku, mój wzrok
przyciągnęła notka na okiennej tablicy ogłoszeniowej sklepu, z informacją o
objazdowym kinie :) Znacie drugie tak uroczo niedzisiejsze miejsce?!
Port w Tarbert |
Plaża Luskentyre
Wyjeżdżamy z Tarbert i prawie natychmiast zaczyna się prawdziwy Harris: już po
kilkuset metrach krajobraz robi się dziki i surowy, tylko od czasu do czasu
widać ukryty gdzieś dom lub małą farmę. I wszechobecne owce! Kierujemy sie na południowy-zachód drogą A859.
Zachodnie wybrzeże Harris to niekończące się piaszczyste plaże, pięknie
obramowane najwyższymi wzgórzami wyspy.
Te niezbyt wysokie ale bardzo dzikie i malownicze góry położone są na
północy wyspy i stanowią naturalną granicę pomiędzy Lewis a Harris. Bo Harris
to taka dziwna wyspa - nie wyspa: fizycznie stanowiąca jeden ląd z Isle of
Lewis ale zwyczajowo traktowana jako odrębny twór.
Wyspa Harris może pochwalić się kilkunastoma pięknymi plażami,
jeśli jednak miałabym wybrać tą jedną jedyną, którą trzeba odwiedzić, to będzie
to zdecydowanie plaża Luskentyre. Uchodzi ona za jedną z najpiękniejszych plaż
w Europie ale ja spokojnie przyznałabym jej tytuł ‘naj’ na świecie! Piasek ma
tam niezwykły pastelowo-złoty kolor a woda odcień prawdziwego zielonkawego
lazuru. Nierealnego wręcz piękna dopełniają widoczne na horyzoncie szczyty
najwyższych wzgórz na Harris, które w czasie naszej wizyty były pięknie
opruszone śniegiem. Plaża Luskentyre jest rozległa i szeroka, można nią
wędrować kilometrami. Złoty piasek przechodzi w porośnięte jasno-zieloną trawą
falujące wydmy a dalej w tak zwany machair – wyjątkowy rodzaj żyznej
łąki-pastwiska, które wiosną I latem pokrywa się kobiercem dzikich kwiatów.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten pastelowy krajobraz to nie
mogłam oprzeć się wrażeniu, że patrzę na obraz namalowany akwarelami ;) Nie zakłócił go ani porywisty wiatr, ani padający
przez chwilę grad, ani nawet wyjątkowo spora, jak na Hebrydy Zewnętrzne, liczba
spacerujących tam turystów. Na Luskentyre zabawiliśmy zdecydowanie dłużej niż
było to w planach... Ale jak tu się oprzeć tym widokom, jak wypuścić z rąk
aparat, no jak!!??
I kto zrobił lepsze zdjęcie? ;) |
Northton
Kiedy już napatrzymy się na akwarelowe widoki przy Luskentyre czas ruszyć dalej na południe. Droga A859 prowadzi wzdłuż zachodniego wybrzeża, aż na sam południowy kraniec wyspy. W czasie jazdy czekają na nas niesamowite widoki na kolejne mijane plaże, skaliste zatoczki I widoczną w oddali wysepkę Taransay omywaną wodami Atlantyku. Kręta wąska szosa prowadzi do maleńkiej osady, Northton. Warto się tutaj zatrzymać z dwóch powodów. Pierwszy to fantastyczne centrum informacji Seallam!, gdzie obejrzeć można wystawę prezentującą dość burzliwą historię Hebrydow Zewnętrznych. Drugi to prawdziwa gratka dla zapaleńców fotografii ;) Tuż przy drodze, w miejscu gdzie ocean wgryza się w ląd wąskim fiordem, rozciąga się bardzo malownicze solnisko (tzw salt flats). To przedziwny krajobraz: małe wysepki lądu tworzą zielona mozaikę a pomiędzy jej elementami meandruje woda, wszystko to na tle góry Chaipaval. Do solniska można zejść po zboczu drogi jednak nie robiłabym tego bez porządnych kaloszy na nogach ;)
Rodel i kościół Świętego Klementa
Jedziemy dalej na południe! Krajobraz robi się tutaj jeszcze bardziej surowy (o ile to możliwe ;)) i aż trudno uwierzyć, że po około dziewięciu kilometrach zauważamy w oddali zabudowania i wyraźnie rysującą się wieżę kościoła. Zabawne, ale patrząc na wijącą się drogę, falujące wzgórza i ciepłe kolory domów mam skojarzenia ze słoneczną Italią ;) Jednak to nie włoskie miasteczko tylko Rodel, najdalej na południe położona wieś na Isle of Harris. Kiedyś był to najważniejszy punkt na wyspie: jej główny port i stolica Harris, zanim tytułu tego nie przejął Tarbert.
Rodel zdecydowanie zasługuje na dłuższy przystanek i spacer. Wieś jest pięknie położona a mikroskopijny port wygląda jak z obrazka. Nad osadą góruje wieża XV-wiecznego kościoła Świętego Klementa, który wybudowany został jako miejsce pochówku przywódców najsłynniejszego klanu z Harris, McLeod'ów.
Sam kościółek jest mroczny i tajemniczy, pełen średniowiecznych rzeźb i symboli. Najznakomitsze z nich zdobią grobowiec Alasdaira MacLeoda, ósmego szefa klanu, który zapoczątkował budowę kościoła. We wnętrzu jest zadziwiająco zimno, jakby żadne promienie słońca nie miały szansy przedrzeć się przez grube mury wykonane z miejscowego słynnego kruszca, lewizjanskiego gnejsu.
The Bays i Złota Droga
W kościele całkiem porządnie wymarzliśmy więc biegniemy wygrzać się w samochodzie i ruszamy w dalszą podróż, tym razem na północ. I to jest moja ulubiona część trasy, mój ukochany fragment Isle of Harris!
Wschodnie wybrzeże wyspy to jest zupełnie inna bajka.
Nazywane The Bays, czyli po prostu Zatoki, wygląda jak krajobraz z
innej planety. Złote plaże i zielone wydmy z zachodu wydają się być
odległym wspomnieniem. Na wschodzie króluje szara skała i woda:
w postaci tysiąca małych fiordów, wcinających się w skalisty ląd
zatoczek i tak zwanych lochans, czyli maleńkich słonowodnych jeziorek. Kosmiczny krajobraz wschodniego wybrzeża Harris zrobił też wrażenie na Stanleyu Kubricku, który nakręcił tam część scen do swojego słynnego filmu '2001: Odyseja Kosmiczna'. The Bays 'zagrały' tam Jupitera!
Droga w tej części wyspy robi się coraz węższa i wije się jak wstążeczka pomiędzy skałami, mijając kolejne małe osady i pojedyncze domki. Dla nieprzyzwyczajonego do jazdy po takim terenie kierowcy podróż może być mecząca, ale niech nie przyjdzie Wam do głowy zjeżdżanie na szerszą A859! Przy osadzie Grosebay trasa rozwidla się i mała tabliczka informuje, że na prawo rozpoczyna się tak zwana Złota Droga (Golden Road). I tam trzeba skręcić, nie ma po prostu innej opcji! :)
The Bays czyli Zatoki |
Wyobraźcie sobie, że do lat czterdziestych zeszłego stulecia przez tą część wyspy nie przebiegała żadna bita droga. Komunikacja pomiędzy osadami i maleńkimi wsiami była utrudniona i bardzo często odbywała się tylko drogą lądową. W końcu na początku zeszłego wieku rozpoczęto budowę drogi, która ze względu na olbrzymi koszt jej konstrukcji w tym skalistym, nieprzyjaznym terenie, została nazwana Złotą Drogą. Od czasu powstania była ona oczywiście wielokrotnie ulepszana i remontowana, jednak nawet dzisiaj jest to bardziej dróżka niż droga ;) Jest tak wąska, że momenatami miałam wątpliwości czy nasz samochód się nią przeciśnie co nie było wcale zabawne gdy droga prowadziła pomiędzy dwoma jeziorami!
Mało romantyczna historia powstania nazwy Złotej Drogi nie umniejsza wcale jej surowego piękna. To jest odcinek objazdówki po Harris, na którym zatrzymywaliśmy się najczęściej i bywało, że we czwórkę wyrywaliśmy sobie nawzajem aparaty fotograficzne z rąk (tak, tak, Zuzia i Rysiu też już zarażeni fotograficzną pasją;)). Za każdym zakrętem czeka tam coś nowego: a to opuszczona, malownicza chata, a to piękna zatoczka z samotną kolorową łódką, falujące skaliste wzgórza i duma wyspy Harris - wszechobecne owce.
Wyobrażam sobie, że latem musi być tutaj przepięknie. Wijąca się Złota Droga usiana jest mikroskopijnymi galeriami miejscowych artystów, które otwarte są od Wielkanocy do końca września. Również z kawą nie powinno być wtedy problemu ;) A miłośnicy sportów wodnych mogą liczyć na wycieczkę kajakami lub łódką po okolicznych zatoczkach I wysepkach. Wszystko to sprawia, że coraz częściej myślę o powrocie na wyspę Harris latem!
Mało romantyczna historia powstania nazwy Złotej Drogi nie umniejsza wcale jej surowego piękna. To jest odcinek objazdówki po Harris, na którym zatrzymywaliśmy się najczęściej i bywało, że we czwórkę wyrywaliśmy sobie nawzajem aparaty fotograficzne z rąk (tak, tak, Zuzia i Rysiu też już zarażeni fotograficzną pasją;)). Za każdym zakrętem czeka tam coś nowego: a to opuszczona, malownicza chata, a to piękna zatoczka z samotną kolorową łódką, falujące skaliste wzgórza i duma wyspy Harris - wszechobecne owce.
Wyobrażam sobie, że latem musi być tutaj przepięknie. Wijąca się Złota Droga usiana jest mikroskopijnymi galeriami miejscowych artystów, które otwarte są od Wielkanocy do końca września. Również z kawą nie powinno być wtedy problemu ;) A miłośnicy sportów wodnych mogą liczyć na wycieczkę kajakami lub łódką po okolicznych zatoczkach I wysepkach. Wszystko to sprawia, że coraz częściej myślę o powrocie na wyspę Harris latem!
Po przejechaniu Złotej Drogi i dołączeniu do głównej A859 jesteśmy spowrotem tuż przy Tarbert, gdzie zamyka się pentelka naszej road trip po południowym Harris.
I jak, co myślicie o pozasezonowym road tripie przez zimowy Harris? Zdołałam zarazić Was choć odrobinę moją miłością do tego krańca Szkocji? ;) Jeśli tak, to zapraszam serdecznie na następny wpis, w którym wędrować będziemy po kolejnej wyspie z archipelagu Hebrydow Zewnętrznych, Great Bernera.
Magiczna zdjęcia...<3 A te małe wysepki - brak słów!
OdpowiedzUsuńTa bezkresna wolność... coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńW obecnym momencie tak nie realna sprawa... Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Dobre zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMnie naprawdę zachęciłaś, jestem pod wrażeniem opisu i widoków na zdjęciach !!! Dzieki
OdpowiedzUsuńJakbym oglądała zdjęcia z jakiejś baśniowej krainy :) Niesamowite i takie tajemnicze miejsce
OdpowiedzUsuńCudowne widoki! Po prostu cudowne!
OdpowiedzUsuńWszystkie zdjecia cudne, ale to, na ktorym Zusia i Rysio "kampia" sie w aparaty jest najfajniejsze :). My chyba w tym roku Szkocji niestety nie odwiedzimy :(.
OdpowiedzUsuńWspaniałe fotografie i niesamowite miejsca. Aż chciałoby się tam być!
OdpowiedzUsuńWąska droga, którą jedzie się nieśpiesznie, często zatrzymując się na zdjęcia. To jest coś akurat dla mnie. Brak przydrożnej kawy mi nie przeszkadza - w Polsce prawie nigdzie nie ma dobrej przydrożnej kawy, a jak jest to w cenie złota, więc zawsze jeżdżę z termosem lub dwoma. Na wyspach chyba trochę ponurość by mi przeszkadzała, ale jak wyjdzie słońce, to wszystkie moje zastrzeżenia znikają :-)
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona !
OdpowiedzUsuńCzy jest szansa na wypożyczenie samochodu?
In this Hell Spin evaluation, you'll find extra particulars about bonuses and bonus codes. As well as reside on line casino games, there are also a variety of|quite lots of|a big selection of} sport shows and varied roulette games available on the site. Hell Spin is a new new} contender on the planet of on-line gambling – it launched 2022. You have to search manually by typing into the search bar, which 바카라사이트 is easy if you understand what may be} in search of.
OdpowiedzUsuń