Już sama podróż na Hebrydy ma posmak wielkiej wyprawy: trzeba przejechać sporą część Szkocji, głównie wąskimi krętymi drogami, mijając spektakularne krajobrazy a następnie przeprawić się promem na jedną z wysp. Nam zabrało to, bagatela, dwanaście godzin! :) I kiedy gdzieś w połowie drogi myślę sobie, że w podobnym czasie mogłabym przenieść się na jakieś złote plaże w tropikach, to przychodzi moment zwątpienia...
Jednak te rozterki mijają z chwilą gdy wysiadamy z promu w Tarbert na Wyspie Harris i mam wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Wita nas dziki, surowy krajobraz, maleńki port oświetlony świątecznymi lampkami, kilka małych domów i ...zamieć śnieżna. Widok jak ze starej, czarno-białej fotografii. Po przejechaniu kilkuset metrów zostajemy sami na drodze. To znaczy nie całkiem, są jeszcze jelenie na poboczu i owce; masy owiec: dreptające wzdłuż drogi, wylegujące się na trawie i zlizujące sól ze środka szosy!
W całkowitych ciemnościach docieramy w żółwim tempie do naszego wakacyjnego domu na Wyspie Lewis i dzięki temu rano czeka nas miła niespodzianka, kiedy pierwszy raz zerkamy za okno. Widok wynagradza wszystkie trudy podróży!
Pierwsze spojrzenie za okno... |
...i widok na odległe wzgórza Harris |
Co sprawia, że wyspy te są niepowtarzalne? Myślę, że idealnie skomponowana mieszanka fantastycznych krajobrazów, fascynującej historii i kultury plus czegoś jeszcze...czegoś nieuchwytnego jak unoszący się w powietrzu zapach tlącego się torfu, który od wieków wykorzystywany jest jako materiał opałowy. Czar Hebrydow to śpiewny dźwięk języka Gaelic, który pobrzmiewa w sklepach i na ulicy; widnieje na wszystkich znakach drogowych i tablicach informacyjnych. I jeszcze uśmiechnięci rozmowni mieszkańcy Hebrydow, którzy żyją zgodnie z lokalnym przysłowiem, że 'Kiedy Bóg stworzył czas, to stworzył go w dużych ilościach'. :) Życie toczy się tutaj powolnym, lekko ospałym tempem, szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych, poza sezonem trurystycznym.
Muszę się przyznać, że zostawiłam pośród hebrydiańskich torfowisk spory kawałek serca, a moich ciepłych uczuć nie zdołały ochłodzić ani przenikliwe lokalne wiatry, ani zimne deszczowe dni. Hebrydom daleko do rajskiej tropikalnej wyspy, jednak mają swój własny surowy urok i czar, któremu całkowicie uległam. Oto, co urzekło mnie tam najbardziej:
Dzikie, cudowne krajobrazy i wielka przestrzeń
typowa droga przez Isle of Lewis; tylko dla nas... |
Wspaniałe plaże
Plaża Luskentyre na zachodnim wybrzeżu Isle of Harris. Jak namalowana akwarelą :) |
Historia i tajemnica na wyciągnięcie ręki
Kamienne olbrzymy z Callanish, starsze od egipskich piramid |
Żywy Gaelic!
Jedna z wielu lokalnych tablic informacyjnych w języku Gaelic i angielskim |
Garść informacji praktycznych
Archipelag Hebrydow Zewnętrznych położony jest około sześćdziesięciu kilometrów od zachodniego wybrzeża Szkocji. Składa się z ponad stu wysp, z czego zaledwie dwanaście jest zamieszkanych. Największa z nich to Harris i Lewis, zwana także Długą Wyspą. To na niej znajduje się jedyne miasto Hebrydow Zewnętrznych, Stornoway, będące głównym ośrodkiem administracyjnym i węzłem transportowym archipelagu. Co ciekawe Wyspa Harris i Lewis mimo, iż fizycznie stanowi jeden ląd to traktowana jest jako dwie oddzielne wyspy.
Transport pomiędzy wyspami archipelagu zapewniają lokalne promy; część z wysp połączona jest także mostami i groblami
Mapka Hebrydow Zewnętrznych z zaznaczonymi połączeniami promowymi ze Szkocją
|
Jeśli spędzacie na Hebrydach Zewnętrznych weekend to zaopatrzcie się w prowiant. Na wyspach większość sklepów, stacji benzynowych i pubów jest zamknięta w niedzielę. Dobry zwyczaj oraz dostosowanie się do zasad dość ortodoksyjnej protestanckiej społeczności nakazuje żeby w niedzielę nie wywieszać również prania ani nie urządzać głośnych imprez. Trudno w to uwierzyć, ale tak naprawdę jest :) A do roku 2009 w niedzielę nie kursował nawet żaden prom!
Jakie przecudne zdjęcia. Masz profil na IG?
OdpowiedzUsuńDziękuję! Instagramowe konto oczywiście mam, można znaleźć mnie na IG pod agodicer, zapraszam ;)
UsuńNiezwykłe, niepowtarzalne i zjawiskowe. Piękno i naturalność aż bije z Twoich zdjęć :) Dziękuję za tę magiczną i wyjątkową podróż ❤
OdpowiedzUsuńA ja pięknie dziękuję za cudny komentarz! <3
UsuńPrzepiękne widoki - nieskażona przyroda. Oglądam zdjęcia i myślę sobie, że na którymś z nich zaraz zobaczę Frodo Bagginsa z dzielnym Samem u boku. :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, Hebrydy bardzo przypominają Tolkienowskie Śródziemie. Szczególnie niektóre dzikie, surowe partie Isle of Harris to prawdziwy Mordor!
UsuńWspaniałe klimaty, tęsknię za scenerią Władcy Pierścieni, ta tajemniczość i krajobrazy
UsuńDziś miałam bezsenną noc i czytałam ten wpis i czułam, jakby ta przestrzeń mnie wciągała. To zdecydowanie miejsce dla mnie, by mieć je właśnie na chwilę dla siebie. I te owce liżące asfalt :D I długość pokonywania trasy, by się tam dostać daje poczucie zdobycia upragnionego celu, wyizolowania, wolności, kultury, która skrywa się gdzieś daleko. Widoki wynagradzają wszystko, choćby wiatr urywał głowę. A Wasze odczucia z Callanish przypominają mi moje z Wyspy Wielkanocnej. Magia!
OdpowiedzUsuńHebrydianskie przestrzenie mają w sobie coś niesamowitego. Z jednej strony surowe i niedostępne ale mimo to wciągają, uzależniają... Też tak czuję, że to byłaby Twoja bajka, Olu :) A my planujemy już kolejną wizytę na Hebrydach Zewnętrznych. Marzę, żeby zbaczyc tą krainę zazielenioną i pod odrobinę bardziej błękitnym niebem niż w styczniu ;)
UsuńP.S. I oby nie było już bezsennych nocy!
Jezu jak pięknie. Niesamowite miejsce. Co tak mało zdjęć. Samo patrzenie na nie daje ukojenie. Cudne miejsce. Mogłabym tam uciec.
OdpowiedzUsuńZdjęć będzie dużo więcej w kolejny wpisach o Hebrydach, zapraszam już teraz 😉 Najbliższy (o Wyspie Harris) powinien, przy dobrych wiatrach, ukazać się w ciągu tego tygodnia. Pozdrawiam 😊
Usuńciekawe jak tam jest latem. pewnie ludź na ludziu
OdpowiedzUsuńWłaśnie podobno nie 😉 Sam fakt, że Hebrydy Zewnętrzne są dość mocno odizolowane od reszty Szkocji, odstrasza. O wiele łatwiej jest się dostać na Wyspę Skye, która jest rzeczywiście zatłoczona latem.
UsuńAbsolutnie cudowne zdjęcie <3 Zakochałam się w widokach :D
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś na emeryturze będzie nas stać na przyczepkę kempingową i wtedy się tam z mężem wybierzemy. Co za widoki!!! Ile czasu płynie prom?
OdpowiedzUsuńZależy który prom: na trasie Isle of Skye - Tarbert zaledwie półtorej godziny, ten pomiędzy Ullapool a Stornoway płynie o godzinę dłużej. Co było dla mnie męczarnią, bo niestety wilkiem morskim to ja nie jestem. Mam chorobę morską!! Ale czego się nie robi dla tych widoków... ;)
UsuńJest to świat, który zdecydowanie by mi się spodobał. Nie tęsknię za zatłoczonymi plażami w ciepłych krajach, lubię surowe klimaty, pusty krajobraz i życzliwych ludzi :-)
OdpowiedzUsuńKlimat Hebrydów oddaje całkiem niezły serial kryminalny, którego tytuł wywiało mi z głowy...
Też myślę, że to Twoje klimaty Hegemonie. A co do tytułu...może to trylogia z Lewis Petera May? ;) Pierwsza cześć to 'Czarny dom', kolejne to 'Człowiek z Wyspy Lewis' i 'Jezioro tajemnic'. Właśnie czytam i całkowicie przepadłam...
UsuńJa też uwielbiam książki Petera Maya, własnie dlatego zajrzałam do tego wpisu. Aż takiej wyobrazni nie mam, nie sądzilam, ze jest tak nieziemsko pięknie. cudowne zdjęcia. Kierunki moich podróży są zupełnie inne (z powodu miejsca zamieszkania) ale uwielbiam takie surowe piękno. Fantastycznie to pokazalaś:)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry blog, właśnie wróciłam z Hebryd, moja trzecia wizyta. Preferuję październik lub późny marzec. Ten artykuł to znakomite zdjęcia i opisy. Jest też inny blog tzw. podróżników od siedmiu boleści, katiraf.com, gdzie wszystkie zdjecia sa kolorystycznie podrasowane. Aż mnie odrzuciło z obrzydzenia. Eilean Glas Lighthouse wyglądało jakby cyfrowo przetworzone po prostu, brrr. Rozumiem, że trzeba cyfrowo przetwarzać, ale bez przesady. Oczywiście, mojego komentarza nie opublikowali.
OdpowiedzUsuńTutaj za to, to klasa. Brawo.