Pocztówki znad krawędzi czyli zimowe wakacje na Hebrydach Zewnętrznych

Kiedy patrzy się na nie z daleka, na przykład z sąsiadującej wyspy Skye, to szkockie Hebrydy Zewnętrzne wyglądają niepozornie, jak łańcuszek małych pagórków wynurzających się z wód oceanu. W istocie to dość duży archipelag złożony z około stu wysp, które ciągną się przez ponad dwieście kilometrów wzdłuż zachodniego wybrzeża Szkocji. I pomimo tego, że ze stałym lądem (jeśli tak można nazwać Wyspy Brytyjskie ;) dzieli je odległość jedynie sześćdziesięciu kilometrów, to będąc na Hebrydach Zewnętrznych można się poczuć jak na samiuteńkim krańcu świata...



Już sama podróż na Hebrydy ma posmak wielkiej wyprawy: trzeba przejechać sporą część Szkocji, głównie wąskimi krętymi drogami, mijając spektakularne krajobrazy a następnie przeprawić się promem na jedną z wysp. Nam zabrało to, bagatela, dwanaście godzin! :) I kiedy gdzieś w połowie drogi myślę sobie, że w podobnym czasie mogłabym przenieść się na jakieś złote plaże w tropikach, to przychodzi moment zwątpienia...
Jednak te rozterki mijają z chwilą gdy wysiadamy z promu w Tarbert na Wyspie Harris i mam wrażenie, że przenieśliśmy się w czasie. Wita nas dziki, surowy krajobraz, maleńki port oświetlony świątecznymi lampkami, kilka małych domów i ...zamieć śnieżna. Widok jak ze starej, czarno-białej fotografii. Po przejechaniu kilkuset metrów zostajemy sami na drodze. To znaczy nie całkiem, są jeszcze jelenie na poboczu i owce; masy owiec: dreptające wzdłuż drogi, wylegujące się na trawie i zlizujące sól ze środka szosy!

W całkowitych ciemnościach docieramy w żółwim tempie do naszego wakacyjnego domu na Wyspie Lewis i dzięki temu rano czeka nas miła niespodzianka, kiedy pierwszy raz zerkamy za okno. Widok wynagradza wszystkie trudy podróży!
Pierwsze spojrzenie za okno...

...i widok na odległe wzgórza Harris
Na Hebrydach jest dziko, malowniczo i wieje tak, że głowę urywa :) Wiatr prawie nigdy tu nie ustaje. Wszystko przez wpływ oceanu, który kształtuje wyspiarską pogodę; przez Atlantyk ciągnący się od zachodniego wybrzeża archipelagu aż do kanadyjskiego Półwyspu Labrador. Kiedy wyobrażam sobie tą masę wody dzielącą Hebrydy od najbliższego lądu to już wiem skąd wzięło się hasło reklamujące wakacje na tym skrawku Szkocji: 'Doświadcz życia na krawędzi!' :) Geograficznie to jest naprawdę sam skraj Europy. Jednak nie samo położenie archipelagu na mapie decyduje o specyficznym poczuciu izolacji i o wyjątkowości Hebrydów Zewnętrznych.
Co sprawia, że wyspy te są niepowtarzalne? Myślę, że idealnie skomponowana mieszanka fantastycznych krajobrazów, fascynującej historii i kultury plus czegoś jeszcze...czegoś nieuchwytnego jak unoszący się w powietrzu zapach tlącego się torfu, który od wieków wykorzystywany jest jako materiał opałowy. Czar Hebrydow to śpiewny dźwięk języka Gaelic, który pobrzmiewa w sklepach i na ulicy; widnieje na wszystkich znakach drogowych i tablicach informacyjnych. I jeszcze uśmiechnięci rozmowni mieszkańcy Hebrydow, którzy żyją zgodnie z lokalnym przysłowiem, że 'Kiedy Bóg stworzył czas, to stworzył go w dużych ilościach'. :) Życie toczy się tutaj powolnym, lekko ospałym tempem, szczególnie w miesiącach jesienno-zimowych, poza sezonem trurystycznym. 
Muszę się przyznać, że zostawiłam pośród hebrydiańskich torfowisk spory kawałek serca, a moich ciepłych uczuć nie zdołały ochłodzić ani przenikliwe lokalne wiatry, ani zimne deszczowe dni. Hebrydom daleko do rajskiej tropikalnej wyspy, jednak mają swój własny surowy urok i czar, któremu całkowicie uległam. Oto, co urzekło mnie tam najbardziej:

Dzikie, cudowne krajobrazy i wielka przestrzeń

Archipelag Hebrydów Zewnętrznych jest bardzo zróżnicowany krajobrazowo, każda wyspa ma do zaoferowania coś innego. Są więc surowe, dzikie góry na Isle of Harris, rozległe falujące torfowiska Isle of Lewis, cudowne plaże Isle of Uist, malownicze klify, skaliste wybrzeże, fiordy, wydmy i wrzosowiska. Oświetlone niskim zimowym światłem wyglądają zjawiskowo! Przypuszczam, że są równie piękne latem i będę  musiała to kiedyś sprawdzić ;) Jedyne, czego na wyspach wschodnich nie znajdziecie to lasy, które zostały całkowicie zniszczone wieki temu.
Najwspanialsze jest to, że podróżując po Hebrydach Zewnętrznych miałam cały czas wrażenie, że wszystkie te zapierające dech w piersiach widoki przeznaczone są tylko dla nas. Turystów było jak na lekarstwo a i lokalnych mieszkańców nie spotykaliśmy zbyt często. Populacja Hebrydow Zewnętrznych to zaledwie 27000 ludzi, z czego większość mieszka w jedynym mieście na wyspach, Stornoway. Jeśli więc lubicie ciszę (pomijając hulanie wiatru), przestrzeń i poczucie, że cały otaczający was krajobraz należy do Was, to ten kraniec świata jest wymarzonym miejscem. 
typowa droga przez Isle of Lewis; tylko dla nas...


Wspaniałe plaże

Plaża Luskentyre na zachodnim wybrzeżu Isle of Harris. Jak namalowana akwarelą :)
Plaże, plaże i jeszcze raz plaże! Do wyboru, do koloru, piaszczyste, skaliste, kamieniste... Jeśli wolicie surowe klimaty to kierujcie się w stronę wybrzeża wschodniego archipelagu, które jest bardzo skaliste, pokryte kamienistymi zatoczkami, fiordami i klifami. Natomiast zachód obfituje w rozległe malownicze plaże ze złotym piaskiem omywanym lazurowymi wodami Atlantyku. O kąpieli raczej nie ma mowy bo woda jest boleśnie zimna, nawet latem ale spacer po pustej pięknej plaży, pełnej skarbów w postaci muszli i kamieni sprawdza się o każdej porze roku. Do wyboru jest ich ponad dziewięćdziesiąt! Moje dwie ulubione to plaża Bosta i Luskentyre. Bosta to nieduża złota plaża na wyspie Great Bernera, na której bardzo często spotkać można kudłate szkockie krowy. Jest pięknie obramowana formacjami skalnymi i...pełna niespodzianek, o których napiszę w osobnym wpisie ;) Mój drugi faworyt, nieziemsko piękna rozległa plaża Luskentyre znajduje się na południowym zachodzie wyspy Harris. Uznanwana za jedną z najpiękniejszych plaż nie tylko w Europie ale i na świecie, była zadziwiająco pusta, kiedy odwiedziliśmy ją w zimne styczniowe przedpołudnie.

 Historia i tajemnica na wyciągnięcie ręki

Kamienne olbrzymy z Callanish, starsze od egipskich piramid
Hebrydy Zewnętrzne były zamieszkane już ponad pięć tysięcy lat temu a ich pierwotni mieszkańcy pozostawili po sobie niesamowite dziedzictwo w postaci kamiennych kręgów oraz monolitycznych głazów. Najsłynniejszym z nich jest olbrzymi kamienny kompleks w Callanish, na wyspie Lewis. Najlepiej odwiedzić go o wschodzie lub zachodzie słońca, przespacerować się pomiędzy kamiennymi olbrzymami i poczuć niesamowitą energię tego miejsca. Nam nie wystarczyła jedna wizyta i wracaliśmy tam wielokrotnie :) Oprócz stojących kamieni Hebrydy Zewnętrzne kryją na swoich terenach całą masę innych historycznych perełek: domy i brochy z epoki żelaza, nordyckie młyny, tradycyjne kryte strzechą chaty... Bajka! :) 

Żywy Gaelic!

Jedna z wielu lokalnych tablic informacyjnych w języku Gaelic i angielskim
Hebrydy to część Wielkiej Brytanii jednak nie jest trudno poczuć się tutaj jakby spędzało się wakacje w innym kraju. Kilka razy zdarzyło nam się oniemieć po wejściu do sklepu, kiedy nie byliśmy w stanie zrozumieć ani słowa z odbywającej się gdzieś z boku rozmowy lokalnych mieszkańców :) Piękny śpiewnie brzmiący szkocki Gaelic jest na tych terenach językiem używanym na co dzień. Ba, traktowany jest na równi z angielskim i widnieje na oficjalnych tablicach informacyjnych, urzędach i oczywiście znakach drogowych. Muszę przyznać, że nic tak dobrze nie komponowało się z widokami z jadącego samochodu, jak dźwięki lokalnego radia BBC Gaelic, którego słuchaliśmy namiętnie pomimo totalnego braku zrozumienia ;) 
Garść informacji praktycznych
Archipelag Hebrydow Zewnętrznych położony jest około sześćdziesięciu kilometrów od zachodniego wybrzeża Szkocji. Składa się z ponad stu wysp, z czego zaledwie dwanaście jest zamieszkanych. Największa z nich to Harris i Lewis, zwana także Długą Wyspą. To na niej znajduje się jedyne miasto Hebrydow Zewnętrznych, Stornoway, będące głównym ośrodkiem administracyjnym i węzłem transportowym archipelagu. Co ciekawe Wyspa Harris i Lewis mimo, iż fizycznie stanowi jeden ląd to traktowana jest jako dwie oddzielne wyspy.

Transport pomiędzy wyspami archipelagu zapewniają lokalne promy; część z wysp połączona jest także mostami i groblami

 Mapka Hebrydow Zewnętrznych z zaznaczonymi połączeniami promowymi ze Szkocją
Jak dostać się na Hebrydy Zewnętrzne? Samolotem bądź promem. Połączenia promowe ze Szkocją obsługuje firma Calmac Ferries. Dwa główne porty to Stornoway na Wyspie Lewis, dokąd przypływa prom z Ullapool oraz Tarbert na Wyspie Harris. Do tego ostatniego dopływa prom z Uig na wyspie Skye (na którą dostać się można drogą lądową). Dodatkowe mniejsze porty znajdują się też na wyspach Barra i Uist, dokładne trasy połączeń znajdziecie tutaj. Na Hebrydy Zewnętrzne można również dostać się samolotem. Krajowe loty do Stornoway startują z kilku miast: Edynburga, Glasgow i Inverness.

Jeśli spędzacie na Hebrydach Zewnętrznych weekend to zaopatrzcie się w prowiant. Na wyspach większość sklepów, stacji benzynowych i pubów jest zamknięta w niedzielę. Dobry zwyczaj oraz dostosowanie się do zasad dość ortodoksyjnej protestanckiej społeczności nakazuje żeby w niedzielę nie wywieszać również prania ani nie urządzać głośnych imprez. Trudno w to uwierzyć, ale tak naprawdę jest :) A do roku 2009 w niedzielę nie kursował nawet żaden prom!






20 komentarzy

  1. Jakie przecudne zdjęcia. Masz profil na IG?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Instagramowe konto oczywiście mam, można znaleźć mnie na IG pod agodicer, zapraszam ;)

      Usuń
  2. Niezwykłe, niepowtarzalne i zjawiskowe. Piękno i naturalność aż bije z Twoich zdjęć :) Dziękuję za tę magiczną i wyjątkową podróż ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepiękne widoki - nieskażona przyroda. Oglądam zdjęcia i myślę sobie, że na którymś z nich zaraz zobaczę Frodo Bagginsa z dzielnym Samem u boku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Hebrydy bardzo przypominają Tolkienowskie Śródziemie. Szczególnie niektóre dzikie, surowe partie Isle of Harris to prawdziwy Mordor!

      Usuń
    2. Wspaniałe klimaty, tęsknię za scenerią Władcy Pierścieni, ta tajemniczość i krajobrazy

      Usuń
  4. Dziś miałam bezsenną noc i czytałam ten wpis i czułam, jakby ta przestrzeń mnie wciągała. To zdecydowanie miejsce dla mnie, by mieć je właśnie na chwilę dla siebie. I te owce liżące asfalt :D I długość pokonywania trasy, by się tam dostać daje poczucie zdobycia upragnionego celu, wyizolowania, wolności, kultury, która skrywa się gdzieś daleko. Widoki wynagradzają wszystko, choćby wiatr urywał głowę. A Wasze odczucia z Callanish przypominają mi moje z Wyspy Wielkanocnej. Magia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hebrydianskie przestrzenie mają w sobie coś niesamowitego. Z jednej strony surowe i niedostępne ale mimo to wciągają, uzależniają... Też tak czuję, że to byłaby Twoja bajka, Olu :) A my planujemy już kolejną wizytę na Hebrydach Zewnętrznych. Marzę, żeby zbaczyc tą krainę zazielenioną i pod odrobinę bardziej błękitnym niebem niż w styczniu ;)
      P.S. I oby nie było już bezsennych nocy!

      Usuń
  5. Jezu jak pięknie. Niesamowite miejsce. Co tak mało zdjęć. Samo patrzenie na nie daje ukojenie. Cudne miejsce. Mogłabym tam uciec.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęć będzie dużo więcej w kolejny wpisach o Hebrydach, zapraszam już teraz 😉 Najbliższy (o Wyspie Harris) powinien, przy dobrych wiatrach, ukazać się w ciągu tego tygodnia. Pozdrawiam 😊

      Usuń
  6. ciekawe jak tam jest latem. pewnie ludź na ludziu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie podobno nie 😉 Sam fakt, że Hebrydy Zewnętrzne są dość mocno odizolowane od reszty Szkocji, odstrasza. O wiele łatwiej jest się dostać na Wyspę Skye, która jest rzeczywiście zatłoczona latem.

      Usuń
  7. Absolutnie cudowne zdjęcie <3 Zakochałam się w widokach :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Może kiedyś na emeryturze będzie nas stać na przyczepkę kempingową i wtedy się tam z mężem wybierzemy. Co za widoki!!! Ile czasu płynie prom?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy który prom: na trasie Isle of Skye - Tarbert zaledwie półtorej godziny, ten pomiędzy Ullapool a Stornoway płynie o godzinę dłużej. Co było dla mnie męczarnią, bo niestety wilkiem morskim to ja nie jestem. Mam chorobę morską!! Ale czego się nie robi dla tych widoków... ;)

      Usuń
  9. Jest to świat, który zdecydowanie by mi się spodobał. Nie tęsknię za zatłoczonymi plażami w ciepłych krajach, lubię surowe klimaty, pusty krajobraz i życzliwych ludzi :-)
    Klimat Hebrydów oddaje całkiem niezły serial kryminalny, którego tytuł wywiało mi z głowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę, że to Twoje klimaty Hegemonie. A co do tytułu...może to trylogia z Lewis Petera May? ;) Pierwsza cześć to 'Czarny dom', kolejne to 'Człowiek z Wyspy Lewis' i 'Jezioro tajemnic'. Właśnie czytam i całkowicie przepadłam...

      Usuń
  10. Ja też uwielbiam książki Petera Maya, własnie dlatego zajrzałam do tego wpisu. Aż takiej wyobrazni nie mam, nie sądzilam, ze jest tak nieziemsko pięknie. cudowne zdjęcia. Kierunki moich podróży są zupełnie inne (z powodu miejsca zamieszkania) ale uwielbiam takie surowe piękno. Fantastycznie to pokazalaś:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry blog, właśnie wróciłam z Hebryd, moja trzecia wizyta. Preferuję październik lub późny marzec. Ten artykuł to znakomite zdjęcia i opisy. Jest też inny blog tzw. podróżników od siedmiu boleści, katiraf.com, gdzie wszystkie zdjecia sa kolorystycznie podrasowane. Aż mnie odrzuciło z obrzydzenia. Eilean Glas Lighthouse wyglądało jakby cyfrowo przetworzone po prostu, brrr. Rozumiem, że trzeba cyfrowo przetwarzać, ale bez przesady. Oczywiście, mojego komentarza nie opublikowali.
    Tutaj za to, to klasa. Brawo.

    OdpowiedzUsuń